Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych.

13 STYCZNIA 2021

Środa

Środa I tygodnia okresu zwykłego

Czytania: (Hbr 2, 14-18); (Ps 105 (104), 1-2. 3-4. 6-7. 8-9); Aklamacja (J 10, 27); (Mk 1, 29-39);


W Ewangelii na dziś mamy kilka ważnych momentów, nad którymi warto się zatrzymać, pochylić. Relacja ewangelisty rozpoczyna się w momencie wyjścia z synagogi. Pierwsze miejsce, w które się udają, to dom Szymona Piotra. Synagoga to jedno z najważniejszych miejsc, gdzie można Go spotkać. Tam naucza, rozmawia z ludźmi, wyjaśnia Pisma...Rzeczą naturalną także dla każdego z nas jest, że pierwszym miejscem spotkania z Bogiem jest kościół...jako budynek... ale i Kościół jako wspólnota...Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Jezus wychodzi z synagogi i idzie do domu Szymona i Andrzeja... Odwiedza swoich przyjaciół...Jego uczniowie są także Jego przyjaciółmi...To ważne by w naszych relacjach przyjacielskich, koleżeńskich także był obecny Jezus...Byśmy nie traktowali Go jak kogoś odległego...z kim nie można nawiązać więzi...bo jest kimś "na wysokim stanowisku." Jezus jest Synem Bożym...Kimś Wielkim...ale jednocześnie bardzo nam bliskim...naszym przyjacielem...

W domu Piotra była teściowa, która leżała chora. Miała gorączkę. Gorączka sama w sobie nie jest chorobą, ale jest pewnym objawem sugerującym jakąś chorobę. Kiedy uczniowie mówią Jezusowi o niej, natychmiast idzie do niej, bierze ją za rękę, podnosi ją i leczy. Ona zaś natychmiast wstaje i zaczyna im służyć. To bardzo ciekawe zestawienie. Gorączka uniemożliwiała jej służbę, uwolnienie od gorączki przywracało ją na drogę powołania. Oczywiście nie chodzi tu o pokazanie, że powołaniem kobiety jest służba, bo służyć to powołanie każdego chrześcijanina. Chodzi o to, że Jezus uzdrawiając ją, uzdalnia ją także do odkrycia, że służba nie jest wyłącznie przykrym obowiązkiem, ale jest powołaniem, którego realizacja może przynieść szczęście.

Wieczorem całe miasto gromadzi się u drzwi domu Piotra. Wieść o uzdrowionej teściowej roznosi się, niczym błyskawica. Ponieważ szabat dobiegł końca, wszyscy mogą wyjść już z domów i udać się na spotkanie z Mistrzem z Nazaretu. Ludzie gromadzą się u drzwi. To musiał być niesamowity widok. Setki a może i tysiące ludzi. A On uzdrawia wielu chorych i uwalnia wielu opętanych. To ciekawe, bo są fragmenty w Ewangelii, gdzie jest odnotowane, że Jezus uzdrowił wszystkich. Tutaj uzdrawia "wielu", czyli byli też tacy, którzy nie zostali uzdrowieni. Dlaczego? Może zabrakło im wiary? Jezus potrzebuje wiary, aby uzdrawiać. On nie uzdrawia ludzi dla samego uzdrawiania. Kiedy jesteśmy uzdrowieni, jesteśmy wezwani do wierniejszego naśladowania Jezusa.

Jeszcze jedna myśl wokół wątku uzdrawiania. Dom, w którym przebywa Jezus, jest symbolem Kościoła, wspólnoty. I można ten obrazek odnieść do współczesnych nam czasów. Wierzymy, że Jezus jest wśród nas... jest tam, gdzie gromadzimy się na modlitwie. Czy zatem nasza wspólnota jest miejscem, gdzie może przyjść każdy aby spotkać Jezusa? Czy może jesteśmy kółkiem wzajemnej adoracji? Kiedy ubodzy, chorzy i niewolnicy nie przychodzą już do drzwi naszej wspólnoty, szukając uzdrowienia, musimy zastanowić się nad jakością naszego chrześcijańskiego świadectwa.

Następnego ranka, gdy jeszcze jest ciemno, Jezus idzie na wzgórze, aby się modlić w samotności. To ważna wskazówka dla nas. OK modlitwa wspólnotowa jest potrzebna, ale potrzebujemy także modlitwy indywidualnej. Intymnego momentu na spotkanie z Bogiem. Uczniowie przychodzą do Niego jakiś czas później i mówią Mu, że wszyscy Go szukają. Kiedy Jezus powraca z modlitwy, nie wraca do Kafarnaum, chociaż z pewnością było tam więcej ludzi, którzy mogliby zostać uzdrowieni. Zamiast tego poszedł do synagog po całej Galilei, głosząc swoje przesłanie o Królestwie i urzeczywistniając je, uzdrawiając chorych i wyzwalając tych, którzy byli kontrolowani przez siły zła. Ta scena mówi nam, że mamy być dostępni dla wszystkich.

Nie możemy zamykać się na jedną wąską grupę, ale iść do każdego z Bożym Słowem... a nie tylko do tych, którzy są dla nas mili... którzy przyjmują nas z otwartymi rękami. Musimy też pamiętać o innych sprawach. Musimy znaleźć równowagę między potrzebami ludzi a naszymi ograniczonymi zasobami. Nie pomożemy innym ludziom, jeżeli sami nie znajdziemy chwili na odpoczynek. To prosta droga do wypalenia. Potrzebujemy także czasu, aby być z Bogiem, modlić się i zastanawiać nad naszymi priorytetami. Jezus daje nam tutaj doskonały przykład.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.