Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek.

15 LISTOPADA 2020

Niedziela

XXXIII niedziela zwykła

Czytania: (Prz 31,10–13.19–20.30–31); (Ps 128,1–2.3.4–5); (1 Tes 5,1–6); Aklamacja (J 15,4.5b); (Mt 25,14-30);



Dziś w Ewangelii dnia wsłuchujemy się w znaną wszystkim przypowieść o talentach. Trzej słudzy otrzymują od swojego pana pieniądze, którymi mają dysponować podczas jego nieobecności. Dwóch inwestuje majątek i pomnaża go. Trzeci zakopuje pieniądze w ziemi. Kiedy rządca wraca, chwali tych ze swoich podwładnych, którzy zainwestowali...natomiast karci tego, który schował pieniądze w ziemi...Wydaje się to oczywiste, ale dla współczesnych Jezusowi była zaskakująca, ponieważ rabini uczyli, że właśnie zakopanie pieniędzy jest najrozsądniejszym zachowaniem. Wśród żydów taki czyn był rzeczą normalną a tradycja uczyła, że to najlepszy sposób na zabezpieczenie przed kradzieżą....osoba, która otrzymała pieniądze i zakopała je w ziemi, czyni się tym samym wolną od odpowiedzialności za nie...
Cóż przewrotne było myślenie ówczesnych rabinów...Tymczasem Jezus w tej przypowieści wywraca tradycję do góry nogami...To inwestowanie i pomnażanie jest czymś dobrym...chowanie talentu w ziemi to oznaka "gnuśności"... Trzeci sługa po prostu nie chciał inwestować. I myślę, że wcale nie chodzi o to, że bał się ryzyka (mimo, że mówi: bałem się, dlatego ukryłem talent w ziemi)...on po prostu wolał pójść po linii najmniejszego oporu. Dlatego skorzystał z zaleceń tradycji rabinackiej i ukrył pieniądze. Chciał pokazać swojemu panu, że on wie lepiej...że nie będzie pomnażał dochodów dla kogoś, kto "chce żąć tam, gdzie nie posiał..." Sługa, który nie pomnożył pieniędzy został ukarany...a pieniądze pan przekazał temu, który miał najwięcej. Podstawowy wniosek z tej przypowieści jest taki, że jeżeli coś przynosi zerowy dochód, to tak naprawdę przynosi stratę, ponieważ powierzony kapitał musi zawsze przynosić zysk...

Jeszcze o samym talencie słów kilka. Jako jednostka monetarna jeden talent równy był 6000 drachm ( 1 drachma zaś odpowiadała 1 denarowi i była to zapłata za dzień pracy) Łatwo z tego wyliczyć, że nawet jeden talent, który otrzymał ostatni sługa, był ogromną sumą pieniędzy, którą normalnie można było zarobić, ciężko pracując przez 15 lat. Talent był również jednostką masy i odpowiadał współczesnym 41 kg.
Z tego prostego wyliczenia i przeliczenia wynika, że pan z przypowieści, był człowiekiem niezwykle hojnym, gdyż swoim sługom powierzył ogromne pieniądze...świadczyło to także o niezwykłym zaufaniu do każdego z nich, nawet do tego ostatniego sługi...Jak jednak interpretować tę przypowieść?

Owszem...można dosłownie...od strony ekonomii. Każdy z nas posiada przecież jakieś środki, którymi rozporządza. Dlatego powinniśmy nimi rozsądnie dysponować. Pieniądze trzymane w kopercie czy w przysłowiowej skarpecie nie przyniosą nam zysków... każdy kto wpłaca pieniądze w pewnych i sprawdzonych miejscach...na pewno nic nie straci... pazerność i chęć szybkich dochodów...na wysoko oprocentowanej lokacie może doprowadzić do utraty oszczędności całego życia, czego doskonałym przykładem jest afera Aber Gold. Nie bronię szefa tej firmy, który był oszustem i nie miał prawa prowadzić instytucji finansowej, ale wina zwykle leży po środku...i gdyby ludzie mieli świadomość działania banków i parabanków, nie popełniliby takiego błędu, narażając się na stary liczone w dziesiątkach tysięcy...

Chciałbym jednak skupić się na duchowym wymiarze tej dzisiejszej przypowieści. Dla każdego z nas zrozumiałe jest ujęcie słowa "talent", jako zdolności, predyspozycji, umiejętności, jaką posiadamy...
Patrząc na rządcę z tej historii, widzimy go jako człowieka niezwykle hojnego.
Bóg jest dla nas niezmiernie hojny...już w momencie poczęcia zostaliśmy obdarzeni licznymi talentami.
W naszym DNA zostały zapisane wszystkie nasze umiejętności, które - gdy tylko będą rozwijane - pomogą nam wspinać się na wyżyny...Pomnażanie talentów, rozwijanie się...stawanie się coraz lepszym człowiekiem.
Odkrywanie w sobie, jak służyć innym swoimi zdolnościami...to zawsze będzie przez Boga doceniane...
I będzie On na takie postawy patrzeć przychylnym okiem...
Wszelkiego rodzaju zachowania pasywne takie jak: apatia, lenistwo, niechęć do wykonywania jakichkolwiek czynności, ospałość....nie podobają się Bogu. Z każdego zakopanego talentu, będziemy musieli się więc rozliczyć...i będziemy musieli zapłacić za zmarnowane dary...

Nie możemy też mówić: nic nie potrafię, nic nie umiem...nie mam żadnych talentów...
Jestem beznadziejny. To kłamstwo, które stara się nam w sercach zaszczepić szatan. Każdy z nas ma szczególne dary, jakimi został obdarowany przez Najwyższego. On nawet najmniejszemu ze swoich sług daje bardzo dużo...Jego hojność jest potężna...Musimy tylko odnaleźć w sobie to, czym możemy się dzielić z innymi, co możemy rozwijać...gwarantuje, że będziemy bardzo zaskoczeni, kiedy okaże się, że na naszym koncie wzrasta liczba talentów....Jeżeli mamy więcej umiejętności...i wahamy się którą rozwijać a którą sobie darować...postarajmy się nie zaniedbywać jednej kosztem drugiej...
Owszem można się rozwijać by być najlepszym w jednej rzeczy, ale kto wie czy któryś z innych naszych talentów może nam się kiedyś nie przydać....To wszystko oczywiście takie teoretyczne rozważania.

Chodzi jednak o to...i to jest główna myśl tej przypowieści...by w swoim życiu...
Bez względu czy chodzi o rozwój duchowy, czy intelektualny...czy talenty muzyczne, sportowe itp...
Nie stać w miejscu...To tak jak w ekonomii i gospodarce...kto stoi w miejscu, ten się cofa...
kto chowa pieniądze do skarpety nic nie pomnaża...i choć myśli, że również nic nie traci, to jest w błędzie.
A w życiu? Każdy kto się nie rozwija - cofa się, bo świat idzie na przód...
Kiedy nie zadbamy o rozwój wiary, będziemy ciągle tkwić w infantylnej religijności, w której główne role grają Bozia, Kościółek i Paciorek...czyli - jak mawiał mój znajomy - będziemy przerośniętymi ośmiolatkami.
Brak zagłębiania się w kwestie wiary i dbałość o rozwój tych aspektów życia może nas również zapędzić w kozi róg...nie będziemy potrafili obronić tego, w co wierzymy...a kto wie...być może i stracimy ten dar, jakim jest wiara....Można podawać także przykłady z innych sfer.
Np. Kiedy nie dbamy o rozwój fizyczny, nasze mięśnie wiotczeją...nie mamy siły dźwigać ciężarów, zaczynamy cierpieć na chroniczne zmęczenia, łatwo się przeziębiamy itp...
Kiedy nie uczymy się na bieżąco takich przedmiotów jak matematyka czy fizyka, bardzo trudno nam zrozumieć je na wyższych poziomach...wiem po sobie...zaniedbania z gimnazjum odbijały się na ocenach w liceum...a dla spokoju sumienia wmawiałem sobie: to dlatego, że jestem humanistą.
w wielu dziedzinach nauki trzeba ciągle poszerzać swoją wiedzę. Kończysz studia...i natychmiast musisz iść na podyplomowe....bo wiele informacji traci aktualność...To taki znak czasu...technika idzie na przód, produkujemy ogromne ilości informacji...i mamy coraz mniej czasu aby je przetworzyć...
Tak czy siak rozwój jest potrzebny...
I nie tylko rozwój dla samego rozwoju...Bo to byłoby zbyt egoistyczne...
Każdy talent, który rozwijamy, powinniśmy rozwijać w celu podzielenia się nim z innymi...
Zachowywanie ich dla siebie jest jak chowanie światła pod łóżkiem...

Co powinniśmy więc wynieść z dzisiejszego czytania?
1. Każdy z nas został obdarowany przez Boga wieloma talentami...
2. Nawet jeden talent to bardzo wiele...i ma ogromne znaczenie tak dla nas, jak i dla tych, z którymi będziemy się nim dzielić.
3. Najgorsze co możemy zrobić, to nic nie robić...spocząć na laurach w przekonaniu, że jesteśmy tak fajni, że nie musimy się rozwijać lub zignorować fakt posiadania talentów i marnować swoje życie robiąc wiele niekonstruktywnych rzeczy, uciekając w nałogi itp...
4. Kolejny błąd, jaki możemy popełnić to przekonanie, że jesteśmy bezwartościowi i nie mamy talentów...
Każdy z nas je ma...(patrz punkt pierwszy i drugi.)
5. Rozwijamy talenty nie dla siebie, nie dla własnej satysfakcji, przyjemności i korzyści (choć te aspekty też są ważne - jakby nie patrzeć) ale po to, by dzielić się nimi z innymi ludźmi...by ubogacać nimi innych...
I by inni poprzez nasze talenty, szukali talentów w sobie...i byśmy wszyscy zbliżali się do Boga.

Czy wcielamy to wszystko w naszym życiu?
Czy może w którymś niedomagamy?
Przemyślmy te sprawy...
i bierzmy się do działania...

Już czas zainwestować parę talentów...oby w dobre lokaty :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.