Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili.

13 GRUDNIA 2019
Piątek
Piątek - wspomnienie dowolne św. Łucji, dziewicy i męczennicy
Czytania: (Iz 48,17-19); (Ps 1,1-2,3,4.6); Aklamacja; (Mt 11,16-19);


Dziś w Ewangelii Jezus wypowiada bardzo ciekawe, ze współczesnego punktu widzenia, słowa.
Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Co to znaczy? Hm... Mówiąc kolokwialnie, Jezus mówi to, co często pewnie i sami powtarzamy... W stosunku do innych - zwłaszcza dużo młodszych od nas - ludzi.
Ach ta dzisiejsza młodzież. Tak mówili nasi rodzice, nasi dziadkowie. Tak mówimy i my, kiedy widzimy lub słyszymy o wyczynach współczesnych nastolatków.

Jezus wypowiada te słowa o swoim narodzie. O Izraelu... I ta wypowiedź pokazuje, że nie ma o nim dobrego zdania. Czym Żydzi zasłużyli sobie na taką ocenę ze strony najlepszego z ludzi, który kiedykolwiek chodził po ziemi i zawsze szukał i ciągle szuka dobra w nas? Odpowiedź znajduje się w opowiadaniu o dwóch grupach dzieci i dalszych wersetach, które przeanalizujemy. Co robią te dzieciaki? Posłużę się przykładem, który znalazłem w jednym z komentarzy:

„Jedne wołają do drugich: „Chodźcie, zabawimy się w wesele”. Na to otrzymują odpowiedź: „Nie, nie mamy dzisiaj ochoty się bawić”. Wówczas dzieci z pierwszej grupy proponują: „To pobawmy się w pogrzeb”. Odpowiedź brzmi: „Nie, nie chcemy się dzisiaj smucić”.

Co zatem charakteryzuje dzieci z alegorii Jezusa? Przekora. Bycie na "nie" jakakolwiek nie padnie propozycja, zawsze jest wieczne niezadowolenie. Zawsze jest też krytykanctwo. Czepianie się do każdego, byle tylko się czepiać. Jezus odnosi się do tej postawy w konkretnych słowach. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». Jan Chrzciciel zły, bo pości i mieszka na pustyni. Jezus zły, bo otwarty na wszystkich ludzi, nawet na wykluczonych społecznie. Nie ma ideału, który zaspokoiłby współczesnych Jezusowi Żydów.

A gdyby taki wymarzony ideał się pojawił? Mesjasz na miarę ich możliwości? To pewnie i tak by go odrzucili i skrytykowali... Bo byłby zbyt idealny, by być prawdziwy. Tacy ludzie, jak wskazani przez Jezusa  tworzą sobie swój własny świat, prywatny mikrokosmos. W tym świecie to oni dyktują warunki i kształtują rzeczywistość. W tym świecie Bóg (a może raczej bóg) jest uszyty na miarę, zbawienie dokonuje się w ustalonych granicach a pierwsze miejsce zajmuje własne ego.

Jeden ksiądz śpiewa za głośno...drugi za cicho...
Jeden mówi za długie kazania...drugi za krótkie...
I wiecznie wszystko jest "nie tak"...

"Najlepiej by było jakby każdy założył swój własny kościół, w którym byłyby jednocześnie bogiem, kapłanem i wiernym"...zdają się myśleć niektórzy ludzie...
Ale czy i w nasze myślenie czasem nie wkradają się takie błędy??

Czy w nas nie rodzą się przekonania, że: "Ja to bym wszystko inaczej zrobił...wtedy byłoby lepiej"...
"To powinno być rozegrane po mojemu...wtedy by wszystko działało jak w zegarku".

A może kilka przykładów z życia codziennego?

– Piękny mamy dzisiaj dzień, prawda? – E tam, za gorąco.

– Widziałeś ostatni mecz reprezentacji? Pokazali klasę. – E tam, powinni wygrać dwa razy wyżej.

– Słyszałeś, szef dał nam podwyżkę! – Nakradł, to teraz ma z czego oddawać.

– Dzieciaki z technikum przygotowały świetne jasełka, prawda? – Technikum? Nawet mi o nich nie wspominaj. Banda gówniarzy, która tylko pije i pali.

A jak jest z nami?

Czy w relacjach z innymi ludźmi nie zachowujemy się jak rozkapryszone dzieciaki z przypowieści Jezusa? Czy jesteś wiecznie niezadowolony z tego, że wszystko układa się nie po Twojej myśli. Czy cieszysz się z sukcesów innych, czy może dorabiasz sobie do tego ideologię... A w relacji z Bogiem?
Czy nie jesteś rozczarowany, że Bóg nie wysłuchuje Twoich modlitw, że nie realizuje Twojego planu, Twojego scenariusza na życie? Czy masz wieczne pretensje do Boga, do Jezusa, bo wkręciłeś sobie, że jak uznasz Go za Pana i Zbawiciela to teraz już będzie z górki i będzie On całą robotę odwalać za Ciebie? Te słowa... Te pytania kieruję również do siebie...

Bo widzę, jak wiele mi w tym temacie potrzeba. Jak bardzo jestem podobny do dziecka z Ewangelii.
Jak bardzo muszę nawracać się z mojej postawy niezadowolenia... niedogodzenia.
Niech to właśnie będzie dla nas lekcja na dziś. Nauczyć się cieszyć z codziennych spraw.
Doceniać je. I nie być niezadowolonym z życia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.