Dotknął ich oczu, mówiąc: „Według wiary waszej niech się wam stanie”.

06 GRUDNIA 2019
Piątek
Piątek - wspomnienie obowiązkowe św. Mikołaja, biskupa
Czytania: (Iz 29,17-24); (Ps 27,1,4,13-14); Aklamacja; (Mt 9,27-31);


W Ewangelii na dziś słuchamy fragmentu o uzdrowieniu dwóch niewidomych. Niewidomi idą z Nim i wołają: Ulituj się nad nami, Synu Dawida. Co ciekawe Jezus nie reaguje od razu na to wołanie. Być może dlatego, że wielu chorych woła za Nim i ciężko wyłapać kto, czego oczekuje. Ale może też być taki powód, że Jezus sprawdza ich wiarę, ich wytrwałość. Wystawia ich na próbę. Którakolwiek z opcji nie jest właściwa, z relacji ewangelisty dowiadujemy się, że niewidomi krzyczą za Jezusem, wołają do Niego przez całą drogę. Aż do domu. Nie wiemy czy chodzi o dom Jezusa, czy może Szymona Piotra... A może jeszcze o jakiś inny dom, w którym akurat planowali się zatrzymać. Wiemy, że Jezus dopiero wchodząc do domu nawiązuje dialog z niewidomymi.

Pyta ich: Wierzycie, że mogę to uczynić? Pytanie to jest tylko z pozoru dziwne. Przecież Jezus zna ich myśli i serca. Wie, że oni wierzą. Poza tym chyba coś ich skłoniło, by iść wytrwale za Nim, całą drogę krzyczeć, że pragnie się uzdrowienia. Mimo to Jezus oczekuje słownej deklaracji. Wyznanie wiary musi być wypowiedziane na głos. Kiedy odmawiamy Credo w kościele, nie mówimy szeptem, ale wypowiadamy słowa Wyznania Wiary na głos. To ważne nie tylko dla nas, ale dla całej wspólnoty. Wyznawanie wiary na głos, buduje wspólnotę, umacnia jedność. To także świadectwo dla innych. Pamiętajmy o tej tak prostej sprawie... a jednak tak ważnej.

Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: „Według wiary waszej niech się wam stanie”. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, jest powiązane z naszą wiarą. Jeżeli wierzymy, że Bóg działa w naszym życiu, to nasze życie się zmienia. Jeśli prosimy o to, by przymnażał nam wiary, nasza wiara będzie rosnąć. Ale jeśli modlimy się w naszych sprawach bez większego przekonania, że cokolwiek się zmieni, to dalej będzie jak było... Jezus każdego z nas ciągle pyta: czy wierzysz? Bo jeżeli nie wierzysz, On nic nie może zrobić. Absolutnie nic. Kiedy mówisz: nie wierzę, zamykasz Jezusowi wszelkie możliwości działania. Zatem: Czy wierzysz, że On może Ci to uczynić...
(czego tak bardzo pragniesz)

Ktoś może jednak powiedzieć: Ale ja mocno wierzę... A mimo to nie spełnia się to, czego chcę. Ciągle cierpię na swoją chorobę, żyję dalej przepełniony lękami, niepokojami... Problemy finansowe nie skończyły się a nawet się pogłębiają. Co zatem robię źle? Dlaczego Bóg mnie nie słucha, ignoruje mnie? To trudne pytania. Nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Sam często myślę nad tym dlaczego tak jest. Mogę powiedzieć o sobie. O podejrzeniach, co do samego siebie. Dlaczego czasami nie dostaję to, czego chcę... mimo przekonania, że z moją wiarą jest wszystko w porządku.

Powód 1: Z moją wiarą nie jest tak dobrze, jak myślę. Wciąż jest zbyt słaba. Powierzchowna. Zbudowana na fałszywych przekonaniach o Bogu i o samym sobie. Może również brak mi stałości w wierze, zbyt łatwo się zniechęcam, odpuszczam. Rezygnuję.

Powód 2: Moje prośby nie są tymi prośbami, które powinienem zanosić. Bóg nie spełnia moich oczekiwań, bo moje oczekiwania są błędnie postawionymi celami. W tym kontekście doskonale pasuje opowiastka o dwóch osiołkach. Przyszły one oddać pokłon Dzieciątku Jezus i prosić Go o spełnienie ich prośby. Jeden wracał szczęśliwy a drugi załamany. Ten smutny powiedział: Prosiłem Jezusa o to, by zabrał moje ciężary, ale nie zrobił tego. A drugi odpowiedział. A ja poprosiłem o siłę do ich noszenia. I dostałem to, o co prosiłem. Niech to będzie puenta tego wątku. :)

Bo to jeszcze nie koniec dzisiejszej Ewangelii...

Jezus surowo im przykazał: „Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie”. Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy. A to akurat dość zaskakujące zakończenie. Jezus nakazuje milczenie. Niech nikt się nie dowie o waszym uzdrowieniu. Chciałoby się spytać: ale dlaczego? Przecież tu chodzi o uzdrowienie. Cud. Jezus otworzył im oczy. Dlaczego oni mają milczeć? Przecież powinni iść i głosić. Dawać świadectwo. Zachęcać ludzi, by przyszli spotkać się z Jezusem. By im również pomógł... By ich zachwycił sobą.

A może właśnie chodzi o to, by się zatrzymać? By właśnie nie rozpowiadać innym? Kiedy byłem mocniej zaangażowany w życie wspólnoty Szkoły Ewangelizacji, odpowiedzialni za SNE, czasem stopowali osoby, które były chętne do cotygodniowego dawania świadectwa. Zbytnie popadanie w skrajność może innych bardziej zrazić niż podbudować wiarę.

A może właśnie motywacja w człowieku jest inna? Nie mówi świadectwa dla zbudowania wiary w innych, ale dla efektu wow? Dla zrobienia szumu wokół siebie? Patrzcie na mnie. To ja jestem tym uzdrowionym. To jestem w centrum. OK... Jezus też tam był. No dotknął mnie. Byłem ślepy i widzę.
No... ale... no nieważne... Patrzcie na mnie i podziwiajcie mnie.

Rozumiemy? Myślę, że tak... :)

A czasami jest i tak, że jakiś cud jest tylko dla nas. To intymne spotkanie Boga z człowiekiem. To coś, co dokonuje się w ciszy. Gdzie świadkowie nie są wskazani. Bóg mówi Ci: Niech to zostanie między nami. To szczególny prezent dla Ciebie. Jest TYLKO DLA CIEBIE.
Bo jesteś WYJĄTKOWY.

No... dobra... Pora podsumować.
Kwestie do przemyślenia, przepracowania.
Dla nas wszystkich.
Dla mnie też.
Nawet bardziej niż dla Was.

1. Czy jestem wytrwały w prośbach zanoszonych do Boga? Jeśli nie, co z tym fantem zrobić. Jak pracować nad wytrwałością w wierze? Konkrety :)
2. Czy wierzę, że Jezus może dokonać cudów w moim życiu, może spełnić moje prośby? Czy mówię głośno: wierzę Panie? Jeśli tak Chwała Panu, jeśli nie: Do roboty :)
3. Kwestia dawania świadectwa. Pracujemy nad tym kiedy możemy coś powiedzieć, podzielić się. A kiedy nie. No i kluczowa zasada: świadectwo ma być skoncentrowane na Jezusie a nie na mnie. :)

Tyle na dziś. Zachęcam do interakcji z Waszej strony :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.