Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.

2 PAŹDZIERNIKA 2018
Wtorek XXVI tygodnia okresu zwykłego
wspomnienie obowiązkowe świętych Aniołów Stróżów
Dzisiejsze czytania: Wj 23, 20-23; Ps 91, 1-2. 3-4. 5-6. 10-11; Mt 18, 1-5. 10

(Mt 18, 1-5. 10) - Kliknij, aby przeczytać.

Dziś poznajemy kolejny paradoks królestwa niebieskiego...i kolejną różnicę między nim a królestwami ziemskimi...Uczniowie pytają Jezusa: kto jest największy w królestwie niebieskim...
Nie wiem czy oczekują odpowiedzi typu: człowiek, który się dużo modli...człowiek, który dużo pości...człowiek, który żyje jak pustelnik itp...Takie może i dziś towarzyszą nam skojarzenia...
Że ktoś jest wielkim świętym, mistykiem...doktorem Kościoła...to pewnie jest kimś ważnym w Niebie...Ale odpowiedź Jezusa jest inna...On stawia w obecności uczniów dziecko...i mówi: ono jest najważniejsze w królestwie niebieskim...

To jest właśnie ten paradoks...w ludzkim rozumieniu ważny...najważniejszy byłby ktoś...dorosły, dojrzały...może nawet w podeszłym wieku...mający doświadczenie życiowe i intelektualne...
Na ziemskich dworach starcy, mędrcy cieszyli się wielkim poważaniem i czcią...a w królestwie niebieskim...jest zupełnie inaczej...
Dlaczego dziecko? Dlaczego właśnie taka mała...w sumie niedoświadczona życiowo istota zostaje postawiona jako przykład...i wywyższona ponad wszelkich mędrców...
W moim przekonaniu dlatego, że dziecko jest najbardziej niewinną istotą...
poprzez fakt, że nie ma zbyt wiele lat...nie ma doświadczenia zdobytego obserwacją świata...
nie wchłonęło wszystkiego, co lansuje społeczeństwo...jest czyste i dobre...
Dziecko jest również ufne...otwarte na wszystko, co się mu powie...chłonie wiedzę...
nowe wiadomości...itp...
Dlatego przyjmowanie królestwa niebieskiego jak dziecko...to takie spojrzenie na sprawy wiary poprzez taki pryzmat...przez pryzmat dziecka, które czerpie garściami, z tego, co się mu mówi...
Nie próbuje analizować, odwracać kota ogonem...zestawiać teorii naukowych, porównywać koncepcji filozoficznych...bo dziecko nie zna praw fizyki, matematyki czy filozofii...
Dziecko nie wie czym jest absolut, fenomenologia, metafizyka...itp...
Nie potrzebuje tego wiedzieć...nie potrzebuje naukowych dowodów na to, że mama je kocha...
Tak samo my...powinniśmy przyjmować Bożą Miłość...i liczne prezenty z Nieba...jak dziecko...
Z wiarą...ufnością...i w ogóle w taki sposób prosty...bez szukania podtekstów...
bez doszukiwania się podwójnego dna...po prostu...jak mały słodki bobasek ;)

To jest ważne...to Chrystus tak mocno podkreśla...Ojciec Niebieski zakrył wszystkie mądrości przed wykształconymi...przed elitą kapłańską...a objawił je prostaczkom, którzy może nawet dobrze nie umieli się wysłowić...mieli w sobie troszkę takiej naiwności w postrzeganiu świata...
Ale właśnie to ich czyniło wielkimi...To duchowe dziecko...w sercu każdego z nich...
I my tacy powinniśmy być...mniej myśleć i analizować...
a więcej słuchać głosu serca...i przyjmować treści Słowa Bożego

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.