Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.
25 WRZEŚNIA 2018
Wtorek XXV tygodnia okresu zwykłego
wspomnienie dowolne błogosławionego Władysława z Gielniowa, prezbitera
Dzisiejsze czytania: Prz 21, 1-6. 10-13; Ps 119 (118), 1 i 27. 30 i 34. 35 i 44; Łk 8, 19-21
(Łk 8, 19-21) - Kliknij, aby przeczytać.
Dla każdego z nas z pewnością ważna jest rodzina. Najbliżsi nam ludzie, są nieodłącznym elementem naszej codzienności...W rodzinie wszyscy się dobrze znają, wiedzą o swoich problemach...rodzina zawsze chce trzymać się razem.Nie można zatem dziwić się temu, że i najbliższa rodzina Jezusa, chciała by On był z nimi blisko...i chciała być blisko Niego. Kiedy ktoś bliski z naszej rodziny wyjeżdża, albo po prostu długo się z nim nie widzimy, naturalną rzeczą jest tęsknota...Bliscy Jezusa z pewnością też tęsknili, kiedy On tygodniami przebywał poza domem, nauczał od wioski do wioski...i od miasta do miasta....dlatego chcieli Go zobaczyć. Próbowali przecisnąć się przez wielki tłum, by się z Nim spotkać...by mieć Go także na moment dla siebie.
Dlatego tak trudno tak na początku zaakceptować ten dzisiejszy fragment Ewangelii, kiedy czytam:
Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu.
Oni przyszli do Niego...starali się...podjęli trud, wysiłek...Były to najbliższe osoby, bo przecież rodzina.
Łączyły ich więzy krwi z Jezusem...szczególnie im zależało, by się z Nim spotkać.
Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą. Oznajmiono to Jezusowi, ale Jego reakcja jest inna niż można się spodziewać...Jezus nie mówi: "poczekajcie, porozmawiam z nimi i zaraz do was wrócę"...ale: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.
To zaskakujące słowa...Dla najbliższych Jezusa mogły się okazać nawet bolesne...ale nie taki był zamiar Jezusa. On chciał pokazać, że pojęcie rodziny ma o wiele szerszą perspektywę niż tylko więzy krwi.
OK...więzy krwi są ważne. One budują naszą tożsamość. Pokazują nam skąd przyszliśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Ale nasza prawdziwa ojczyzna jest w Niebie. A poprzez chrzest, zostaliśmy włączeni w Bożą Rodzinę. Chrystus jest naszym Bratem...Bóg jest naszym Ojcem.
Jezus mówi nam: Jeżeli będziesz słuchać Słowa Bożego, będziesz Nim żyć...tym samym stajesz się Moim bratem. Przyjęcie Chrystusa...pójście z Nim...naśladowanie Go...pociąga za sobą takie konsekwencje, że stajemy się z Nim spokrewnieni duchowo...Czyż to nie wspaniała perspektywa?
W naszej codzienności bywa tak, że w rodzinie mamy różne problemy...nie dogadujemy się...
a czasem mówimy "z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu"...wstydzimy się swoich rodzin...
Niektórzy z domu wynieśli same zranienia...nie poznali co to znaczy żyć w szczęśliwej rodzinie.
Recepta jest prosta: Powierzyć swoje życie Chrystusowi...Pójść za Nim...Żyć Jego Słowem...
a wtedy zostaniemy przyjęci do wielkiej rodziny uczniów Jezusa...która znaczy o wiele więcej niż
więzy krwi.
Jest jeszcze jedna myśl...Czy to zdanie: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je w jakikolwiek sposób ubliża matce? albo braciom? Przecież z Ewangelii wiemy dobrze, że Maryja była tą, która "słuchała Słowa Bożego i zachowywała je". (Łukasz pisze: trzymała wszystkie te sprawy w swoim sercu, rozważała je). Myślę, że braćmi było podobnie.
Wtorek XXV tygodnia okresu zwykłego
wspomnienie dowolne błogosławionego Władysława z Gielniowa, prezbitera
Dzisiejsze czytania: Prz 21, 1-6. 10-13; Ps 119 (118), 1 i 27. 30 i 34. 35 i 44; Łk 8, 19-21
(Łk 8, 19-21) - Kliknij, aby przeczytać.
Dla każdego z nas z pewnością ważna jest rodzina. Najbliżsi nam ludzie, są nieodłącznym elementem naszej codzienności...W rodzinie wszyscy się dobrze znają, wiedzą o swoich problemach...rodzina zawsze chce trzymać się razem.Nie można zatem dziwić się temu, że i najbliższa rodzina Jezusa, chciała by On był z nimi blisko...i chciała być blisko Niego. Kiedy ktoś bliski z naszej rodziny wyjeżdża, albo po prostu długo się z nim nie widzimy, naturalną rzeczą jest tęsknota...Bliscy Jezusa z pewnością też tęsknili, kiedy On tygodniami przebywał poza domem, nauczał od wioski do wioski...i od miasta do miasta....dlatego chcieli Go zobaczyć. Próbowali przecisnąć się przez wielki tłum, by się z Nim spotkać...by mieć Go także na moment dla siebie.
Dlatego tak trudno tak na początku zaakceptować ten dzisiejszy fragment Ewangelii, kiedy czytam:
Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu.
Oni przyszli do Niego...starali się...podjęli trud, wysiłek...Były to najbliższe osoby, bo przecież rodzina.
Łączyły ich więzy krwi z Jezusem...szczególnie im zależało, by się z Nim spotkać.
Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą. Oznajmiono to Jezusowi, ale Jego reakcja jest inna niż można się spodziewać...Jezus nie mówi: "poczekajcie, porozmawiam z nimi i zaraz do was wrócę"...ale: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.
To zaskakujące słowa...Dla najbliższych Jezusa mogły się okazać nawet bolesne...ale nie taki był zamiar Jezusa. On chciał pokazać, że pojęcie rodziny ma o wiele szerszą perspektywę niż tylko więzy krwi.
OK...więzy krwi są ważne. One budują naszą tożsamość. Pokazują nam skąd przyszliśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Ale nasza prawdziwa ojczyzna jest w Niebie. A poprzez chrzest, zostaliśmy włączeni w Bożą Rodzinę. Chrystus jest naszym Bratem...Bóg jest naszym Ojcem.
Jezus mówi nam: Jeżeli będziesz słuchać Słowa Bożego, będziesz Nim żyć...tym samym stajesz się Moim bratem. Przyjęcie Chrystusa...pójście z Nim...naśladowanie Go...pociąga za sobą takie konsekwencje, że stajemy się z Nim spokrewnieni duchowo...Czyż to nie wspaniała perspektywa?
W naszej codzienności bywa tak, że w rodzinie mamy różne problemy...nie dogadujemy się...
a czasem mówimy "z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu"...wstydzimy się swoich rodzin...
Niektórzy z domu wynieśli same zranienia...nie poznali co to znaczy żyć w szczęśliwej rodzinie.
Recepta jest prosta: Powierzyć swoje życie Chrystusowi...Pójść za Nim...Żyć Jego Słowem...
a wtedy zostaniemy przyjęci do wielkiej rodziny uczniów Jezusa...która znaczy o wiele więcej niż
więzy krwi.
Jest jeszcze jedna myśl...Czy to zdanie: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je w jakikolwiek sposób ubliża matce? albo braciom? Przecież z Ewangelii wiemy dobrze, że Maryja była tą, która "słuchała Słowa Bożego i zachowywała je". (Łukasz pisze: trzymała wszystkie te sprawy w swoim sercu, rozważała je). Myślę, że braćmi było podobnie.
Komentarze
Prześlij komentarz