Przekazał im swój majątek...każdemu według zdolności

2 WRZEŚNIA 2017
Sobota
Dzień powszedni
Dzisiejsze czytania: 1 Tes 4,9-11; Ps 98,1.7-9; Ef 1,17-18; Mt 25,14-30

(Mt 25,14-30) - kliknij aby przeczytać.

Przypowieść o talentach jest dobrze znana chyba każdemu z nas...Ale za każdym razem można odkryć w niej coś nowego...Ale spójrzmy na nią od początku:
 Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Władca rozdziela swój majątek między sługi...Każdy dostaje inną ilość...
Czytam: każdemu według jego zdolności...Im bardziej "zdolny", tym dostaje więcej...
Jest to oczywiste...więcej zadań zawsze daje się człowiekowi, który ma większe predyspozycje.
Większa odpowiedzialność spoczywa na człowieku "bardziej uzdolnionym". Oczywiście dzisiaj kładzie się nacisk tak zwany handicap...czyli wyrównanie szans, by ci słabsi też mogli się wykazać.
OK...ale zasadniczo mamy tak, jak w przypowieści...większe zdolności - większa odpowiedzialność.

Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Mamy tutaj natychmiastową reakcję.
Człowiek, który dostał pięć talentów...i ten, który dostał dwa też...oni nie czekają...
Natychmiast przystępują do działania i pomnażają majątek.
To ważna wskazówka i dla nas...oczywiście idąc tropem talentów w dzisiejszym rozumieniu.
Mając jakąś zdolność...trzeba ją rozwijać...dbać o nią...nie można stać w miejscu albo powiedzieć sobie:
potem się o to zatroszczę. Działanie musi być szybkie...akcja - reakcja...zero opieszałości.

Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Zawsze zastanawiałem się czemu on akurat zakopał go w ziemi...przypisy w Piśmie Świętym przynoszą pewne wyjaśnienia, ale nie chcę się na nich skupiać...tylko poszukać własnych interpretacji. W dzieciństwie to zachowanie sługi kojarzyło mi się z zachowaniem bohatera jednej z bajek, który zakopał monety w nadziei, że wyrośnie z nich drzewo rodzące pieniądze...oczywiście postępek sługi miał inny cel...mówi on o tym, kiedy pan wraca. Tak czy siak jego czyn jest nierozsądny...I kiedy patrzymy na nasze życie, to wszelkie nasze nierozsądne zachowania...marnowanie czasu...nieefektywna praca...czy zbytnie życie na luzie...
to wszystko jest zakopywaniem talentu...W moim życiu bywało tak, że mniej przykładałem się do nauki, bo przecież umiem to, mam jakąś wiedzę...więc nie muszę się wysilać...wychodziłem wtedy zwykle z tróją
i wielkim rozczarowaniem...myśląc sobie: jakbym więcej przysiadł, miałbym z łatwością piątkę.

Kiedy wiesz o tym, że posiadasz jakąś zdolność...Twoim zadaniem jest nią pielęgnować...
a nie podchodzić do życia na zasadzie: dam sobie radę, bo jestem w "tym i tym" dobry.
Jeżeli spoczniesz na laurach...to tak jakbyś zakopał swój talent w ziemi...
Bo mówisz sobie: nie muszę się starać...z moimi zdolnościami wszystko przyjdzie mi z łatwością.

Tymczasem jest inaczej...

Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem. Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem. Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!  
Pan wraca z podróży i zaczyna rozliczać się ze sługami...
Przychodzi dwóch pierwszych, którzy pomnożyli majątek...
A Pan mówi coś, na co zwróciłbym szczególną uwagę:
Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! Ok...sługo dobry i wierny to zrozumiałe zdanie...skoro dostał większy majątek do rozporządzania jest równoznaczne z tym, że był "dobrym sługą"...ale zaraz...byłeś wierny w niewielu rzeczach? Okazuje się, że dwóch pierwszych wcale nie było takimi "dobrymi sługami"...ale ponieważ wykazali się w czasie tej próby...pan postanowił ich wywyższyć. To bardzo ważne zdanie i dla nas...
Być może i my nie jesteśmy "wierni" w wielu rzeczach...być może i my...popełniamy tysiące błędów...
ale ta jedna kwestia...umiejętne rozwijanie swoich talentów...może przyczynić się do naszego wywyższenia.
Możemy wejść do radości naszego Pana...

Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność! Ten ostatni przychodzi do pana i mówi:
wiedziałem, że jesteś twardym władcą...dlatego schowałem pieniądze w ziemi...masz je z powrotem.
Nie pomnażałem ich, bo się bałem....
Pytanie brzmi: czego bał się ten sługa? Być może tego, że pomnoży pieniądze...a potem pan, który "chce żąć tam, gdzie nie posiał" weźmie mu je...i zostanie z niczym...No ale przecież te pieniądze i tak były depozytem...Widzimy zatem całkowity bezsens jego postępowania...Ale ważne jest też to, że on w przeciwieństwie do dwóch pierwszych ma świadomość kim jest jego pan...Tamtych dwóch bez zastanowienia pomnaża majątek...ten zaś zaczął analizy...Czy mu się to będzie opłacać...co on z tego będzie miał...ale przede wszystkim na wszystko patrzył przez pryzmat tego, kim jest jego pan...
Musiał on być bardzo blisko swojego pana...a mimo to miał najmniej zdolności...bo przecież dostał tylko jeden talent.

Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Pan nazywa sługę: złym i gnuśnym...leniwym, opieszałym...
To wydaje się być uzasadnione...a dalej mamy potwierdzenie tego, że pomimo swej opieszałości, sługa był bliżej pana niż tamci...Pan mówi: wiedziałeś, jaki jestem...znałeś mnie doskonale...ale mimo to nie przyłożyłeś się do swojego zadania...tylko zrobiłeś to, co zwykle...poszedłeś na łatwiznę...wolałeś zakopać pieniądz w ziemi...niż wysilić się trochę i włożyć go do banku. Rozumiemy analogię...Pan mówi mniej więcej coś takiego: OK...nie chciałeś inwestować, pomnażać majątku...podejmować ryzykowne decyzje, nie musiałeś tego robić...mogłeś iść do banku...założyć lokatę itp...a Ty byłeś tak leniwy, że nawet tyle Ci się nie chciało...bo łatwiej było zakopać pieniądze w ziemi...i oddać tyle samo, ile Ci dałem...
Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
No i na koniec nagroda i kara...ten, kto ma...będzie miał dodane...
a ten, kto nie ma...straci nawet to, co ma...
To trudne zdanie...i czasem źle rozumiane...
ale chodzi o to, że to co posiadamy...jest właśnie "depozytem"...
i kiedyś będziemy musieli się z naszego życia rozliczyć.
jeżeli zmarnowaliśmy je na bezużytecznych działaniach...stracimy nawet to, co wydawało się, że mamy.
(a więc nasze "dobra doczesne"...które gromadziliśmy z takim wysiłkiem...zakopując w ziemi "dary duchowe".)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.