Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.

2 LIPCA 2017
Niedziela
XIII niedziela zwykła
Dzisiejsze czytania: 2 Krl 4,8-11.14-16a; Ps 89,2-3.16-19; Rz 6,3-4.8-11; Mt 10,40; Mt 10,37-42

(Mt 10,37-42) - kliknij aby przeczytać.

W Ewangelii na dziś padają bardzo trudne do przyjęcia słowa. Bo jak zrozumieć to, co mówi Jezus? Jak to przyjąć i zaakceptować? Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
Ciężkie do przetrawienia słowa, prawda?
Ale przecież Jezusowi wcale nie chodzi o zrywanie więzi rodzinnych... O zaniedbywanie bliskich, choć znam przypadki osób, które dosłownie interpretowały te słowa... a potem były kryzysy w małżeństwie, bo ktoś tak bardzo mocno wkręcił się w różne "kościelne inicjatywy", wyjazdy, rekolekcje i tym podobne, że prawie go nie było w domu... Jestem przekonany, że takiego poświęcenia Jezus nie wymaga... O co zatem chodzi?
Chodzi o postawienie sobie priorytetów. Bóg nie może być na końcu kolejki naszych wartości. Bóg zawsze jest pierwszy i tylko On jest Panem naszego życia. Bóg pragnie, byśmy Go kochali miłością totalną, całkowitą – całym sercem, całym wnętrzem, duszą, umysłem, całą osobą, całym życiem. „Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu” – mawiał św. Augustyn. Jeśli Bóg nie jest „pierwszą miłością”, Jego miejsce zajmą inni. Rodzina, dzieci stają się wówczas bożkami, przed którymi klękamy i które adorujemy.
Oczywiście naszym obowiązkiem jest kochać swoją rodzinę i troszczyć się o nią. Tego wymaga od nas Bóg, który dał nam przykazanie "Czcij ojca swego i matkę swoją". W tym przykazaniu zawiera się również troska rodziców o dzieci. Ale wśród przykazań dekalogu jest również przykazanie pierwsze: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Pierwsze jest pierwsze - mówi przysłowie.

Ale w tekście na dziś padają też inne ważne słowa. Zatrzymajmy się nad nimi.
Kto nie bierze swego krzyża a idzie za Mną nie jest mnie godzien. Wzięcie krzyża jest obowiązkiem. Droga ucznia...to droga z krzyżem - droga krzyżowa...wiodąca ku zmartwychwstaniu. Albert Camus w jednej ze swoich książek napisał: Wszyscy jesteśmy Chrystusami...tak pod tym względem tak...Bo każdy z nas niesie swój krzyż...i nie może się go pozbyć, odrzucić...zamienić na "lepszy model". Decyzja zostania uczniem....przyjęcie 100% tego wszystkiego, czego doświadczył Jezus... oczywiście bardziej w duchowym sensie niż czysto fizycznym, choć wielu ludzi doświadcza też ogromnego cierpienia fizycznego. Krzyże choroby są dla niektórych ogromne...Ale nigdy ponad zdolności danej osoby. Nie można zatem powiedzieć sobie...Naśladować Jezusa - Super...Być Jego uczniem - ekstra. Słuchać Jego słów - biorę to. Przyjąć Go, jako Pana i Zbawiciela - Teraz i tu...deklaruję...publicznie. Ale jednocześnie powiedzieć...Cierpienie? Nigdy...Krzyż? To nie dla mnie....tego nie było w umowie... Owszem...Było...Kto nie bierze krzyża a idzie za Mną....

Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Kto szuka życia straci je, kto straci dla Jezusa...znajdzie je... To taka myśl na pohybel konsumpcjonizmowi...który dziś wchodzi w nasze życie bardziej niż 2000 lat temu. Choć musiał zawsze być...bo to takie ludzkie...chęć bycia wiecznie młodym, sprawnym błyskotliwym, popularnym...być na językach...pędzić za życiem...ale to bieg na skraju przepaści....i prędzej czy później... każdy kto tak uporczywie pędzi w poszukiwaniu "eliksiru życia"...skończy mówiąc kolokwialnie "nieciekawie". Co innego poświęcenie życia dla Bożej Sprawy...włącznie z oddaniem życia dla Wyższych Celów...Ad Maiorem Dei Gloriam...wtedy to mamy obietnicę...kto straci życie z Mego powodu - znajdzie je.

We fragmencie na dziś jest też mowa o stosunku świata do uczniów...oczywiście na początku była mowa o tym, że pójście za Chrystusem wiąże się z rzeczywistością konfliktu...z rzeczywistością miecza... z rzeczywistością poróżnienia między członkami rodziny...Ale jest też druga strona... Tą drugą stroną są ludzie, którzy przyjmują uczniów...którzy chcą słuchać Dobrej Nowiny... Dla nich są dobre wieści... Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Przyjmowanie uczniów jest przyjmowaniem Chrystusa...To pierwsza ważna sprawa...A ten kto nam pomoże w potrzebie ze względu na to, że jesteśmy Jego uczniami...nie utraci swej nagrody...To ważne nie tylko dla nas, ale i dla tych, do których się udamy...






















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.