Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem.
Poniedziałek
Dzisiejsze czytania: Prz 3,27-35; Ps 15,1-5; Mt 5,16; Łk 8,16-18
(Łk 8,16-18)
Jezus powiedział do tłumów: Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma.
W dzisiejsze rozmyślaniu nad Słowem, zatrzymam się nad fragmentem z Ewangelii, w którym Jezus mówi:
"Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem"Ale najpierw słów parę o świetle...o lampie...
"Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem"Ale najpierw słów parę o świetle...o lampie...
W Psalmie 119 czytamy - Twoje Słowo jest lampą dla mych stóp i światłem na mojej ścieżce.
A Jezus porównuje świadectwo życia i obowiązek głoszenia Ewangelii do stawiania światła na świeczniku.
To oczywiste, że nie stawia się światła pod łóżkiem ani nie przykrywa garncem. Takie zachowanie jest sprzeczne z wszelką logiką...Bo czemu ma służyć światło? Temu by rozświetlało ciemności...by wskazywało drogę. Chodzenie po omacku, może doprowadzić do małej a czasem większej katastrofy...W najlepszym wypadku można się poobijać, w najgorszym zrobić sobie lub innym poważną krzywdę. Światło zatem jest nam niezbędne do funkcjonowania w nocy...
Światło rozświetla drogę, daje poczucie bezpieczeństwa, ogrzewa, odstrasza ludzi, którzy mogą nam zagrażać. W ciemności zazwyczaj czai się wszelkie zło, wszelkie niebezpieczeństwa....Kiedy nie widzimy, dokąd idziemy, łatwo się potknąć, poobijać...to czego nie widać, trudno omijać (że posłużę się cytatem z piosenki Arki Noego) Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. To kolejna funkcja światła....Kiedy zapalamy światło, możemy spojrzeć na wszystko od innej strony...nawet mówi się: spojrzeć na coś w innym świetle....
Wszelkie brudy, niedoskonałości wychodzą na jaw w pełnym świetle...Niektórzy boją się światła...
Dlatego wolą działać w ciemności, pod osłoną nocy...A jak jest z nami? Czy my również boimy się światła? Czy może światło jest dla nas błogosławieństwem, ratunkiem...jest czymś, bez czego nie umiemy się obejść? Czy pragniemy światła, lgniemy do niego? Ogrzewamy się przy nim? Czy może lepiej nam marznąć w swoim małym, ciasnym, ciemnym kąciku?
A jak z naszym zanoszeniem światła tam, gdzie panuje mrok? Czy zanosimy je...odważnie...Bez względu co inni powiedzą? Czy może wychodzimy z założenia, że światło jest moje i tylko moje...nie oddam go nikomu.
I postępujemy jak ludzie pierwotni, którzy "warczeli" na każdego, kto chciał im zabrać ogień...
Odpowiedzmy sobie na te pytania...na pytania o nasz stosunek do światła...Światła, jakim jest nasze świadectwo...nasze głoszenie...ale największym Światłem jest Jezus...i to Jego Imię powinniśmy zanosić wszędzie tam, gdzie ciemności się zalęgły...
Komentarze
Prześlij komentarz