Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego

Sobota

Dzisiejsze czytania: Syr 17,1-15; Ps 103,13-18a; Mt 11,25; Mk 10,13-16

(Mk 10,13-16)
Przynosili Jezusowi dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

Dobrze znamy ten fragment Ewangelii, w którym Jezus przedstawia dziecko, jako wzór do naśladowania w życiu duchowym...Ale co tak naprawdę znaczą dla nas słowa:  Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. W dzisiejszych czasach każdy z nas nastawiony jest na bycie poważnym, dojrzałym...Już w szkole podstawowej marzymy o tym by być dorosłym...A kiedy już stajemy się dorośli, kiedy dostajemy upragniony dowód osobisty, świat dzieci staje się dla nas odległą historią...
A tutaj...w dzisiejszym fragmencie Jezus stawia dziecko pośrodku uczniów i mówi: To właśnie dziecko powinno być dla was przykładem...

Przynosili Jezusowi dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.
Uczniowie zabraniają przynosić dzieci...To takie charakterystyczne zachowanie i nam współczesnych.
Podejmowane są dyskusje o obecności dzieci w kościele...OK wiadomo, że czasem dzieci są...mówiąc kolokwialnie...niegrzeczne...ale mimo wszystko powinny mieć możliwość uczestniczenia w życiu religijnym.
Z jednej strony na dorosłych spoczywa odpowiedzialność za najmłodszych...wyjaśnienie im jak należy zachowywać się w kościele, ale z drugiej strony trzeba też dostosowywać treści do ich poziomu.
Nie można wcisnąć dzieci w ławki by słuchały kazania...ale poprzez odpowiednio prowadzone dynamiki przedstawiać im prawdy wiary i prawdy życia...Jezus nie zabraniał przyprowadzać dzieci...więcej: kładł na nie ręce i błogosławił je. nie ręce i błogosławił je. Tak powinni postępować wszyscy odpowiedzialni za Kościół i wspólnoty. Duchowni i świeccy....Błogosławić. Bo dzieci są przyszłością...Czy tego chcemy czy nie. Przyszłością świata...narodu...Kościoła...

Jezus mówi: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Do dzieci należy królestwo Boże...Te słowa musiały zszokować wszystkich poważnych i dojrzałych...Królestwo Boże nie należy do mądrych, wykształconych, dojrzałych, starych...ale do dzieci...i dalej: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.
Przyjąć królestwo Boże jak dziecko...to przyjąć je z otwartością, prostotą, pokorą...Jezusowi tak naprawdę nie chodzi o to by popadać w zdziecinnienie...a słuchając niektórych chrześcijan można takie odnieść wrażenie. Pewna dwudziestokilkuletnia kobieta mówi: "idę do kościółka pomodlić się do Bozi".
Myślę, że rozumiemy o co chodzi...

Przyjmowanie królestwa Bożego jak dziecko nie jest tożsame z infantylizmem...
To porównanie, które zastosował Jezus dotyczy zaufania do Boga...tak jak dziecko ufa własnym rodzicom.
To przyjęcie prawd wiary bez kombinowania...racjonalizowania...analizowania, co często zdarza się ludziom dorosłym. Naszym problemem...problemem ludzi dorosłych jest to, że nasze zachowania są motywowane różnymi racjami...Często są to racje sprzeczne z sobą...U dzieci tego nie ma...Dzieci myślą w prosty sposób.
Dzieci nie potrzebują dodatkowych uzasadnień...potwierdzeń pewnych tez...Dziecko ufa bezgranicznie...
I koniec...Proste zawierzenie...To charakterystyczne dla dzieci...
A dla dorosłych? Dla nas...musi być wszystko zapięte na ostatni guzik...dwa razy sprawdzone...
poparte doświadczeniem...najlepiej by coś było zarekomendowane przez eksperta....
I to jak żyjemy w naszym "tu i teraz" przenosimy na życie duchowe...

Często mówimy, że dzieci traktują świat niepoważnie...w przeciwieństwie do nas - ludzi dorosłych.
Tymczasem jest inaczej: one traktują wszystko niezmiernie poważnie. Dziecko nie zna się na pozorach, grze, zafałszowaniu. Ono jest takie, jakie jest tu i teraz. I w tym, czym jest, zwraca się do Boga, któremu wcale nie chodzi o to, byśmy się przed Nim wykazali jakimiś dokonaniami, własną wspaniałością, ale abyśmy umieli przyjąć Jego łaskę, taką jaką nam daje z ufnością, że ona przyniesie nam życie.

Czy potrafimy zatem z prostotą dziecka patrzeć na świat i widzieć wspaniałe dzieła Boga, Jego miłość i łaskawość? Czy przez kombinowanie nie ulegamy szatańskim złudom? Obyśmy z prostotą dziecka uczyli się patrzeć na wszystko przez pryzmat Eucharystii, bo ona najpełniej objawia nam Boże zamiary.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.