Sobota.Ez 43,1-7a;Ps 85,9ab.10-14;Mt 23,9a.10b;Mt 23,1-12

(Mt 23,1-12)
Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

 W dzisiejszym fragmencie Ewangelii wg św. Mateusza Jezus mówi uczniom o faryzeuszach i uczonych w Piśmie. Zaleca im by byli posłuszni ich zaleceniom, ale nie brali z nich przykładu.
Dlaczego - zdaniem Jezusa - przedstawiciele ówczesnej elity religijnej nie byli dobrymi wzorami do naśladowania? Kolejne wersy dają nam odpowiedź na to pytanie. A odpowiedź jest taka, że faryzeusze i uczeni w Piśmie są hipokrytami i oportunistami. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.
Negatywne zachowania żydowskich przywódców religijnych wbiły się w świadomość i wniknęły do kultury zachodnioeuropejskiej i do języka codziennego, dlatego mianem faryzeusza określamy człowieka obłudnego, który jedno mówi a drugie robi. A czy dziś w życiu publicznym dostrzegamy faryzeuszów? Czy dziś dostrzegamy ludzi, którzy określają się mianem Nauczycieli?

Spójrzmy na otaczającą nas rzeczywistość. Kogo stawia się nam za wzory do naśladowania?
Jakie osoby występują w mediach w charakterze autorytetów? Kto tłumaczy nam zjawiska zachodzące we współczesnym świecie? Kto wykłada na uniwersytetach, uczy dzieci w szkołach itp? Jacy ludzie zasiadają na kluczowych stanowiskach w naszym państwie i w naszych środowiskach lokalnych? Czy są to na pewno ludzie godni zaufania? Czy może hipokryci jak uczeni w Piśmie z czasów współczesnych Jezusowi?

Kiedy włączam telewizję, moją uwagę przykuwają osoby, które lansuje się dziś na autorytety.
Wypowiadają się w programach śniadaniowych, zaprasza się ich do talk show'ów, a nawet biorą udział w debatach publicystycznych, mimo że zazwyczaj nie mają nic konkretnego do powiedzenia.
Celebryci. Ten neologizm zagościł w naszym języku już jakiś czas temu...To oni stają się dziś drogowskazami dla ludu. Zapatrzeni w ruchome obrazki, chłoniemy wzorce i wcielamy je w życie.
Bo przecież trzeba mieć sukienkę jak ta aktorka, fryzurę jak tamta piosenkarka itp...Pół biedy moda...kiedy rozmawiam z rówieśnikami i próbuję z nimi dyskutować, po kilku minutach uświadamiam sobie, że to jednak nie jest możliwe, bo powtarzają zasłyszane w mediach tezy, jakby byli chodzącymi dyktafonami. Zero refleksji, zero analizy...czyste ksero.

Zresztą kto by się zastanawiał nad sensem wypowiadanych słów...w końcu to, co zostało powiedziane w mediach, należy uznać za prawdę absolutną...i nie ma znaczenia czy ma to sens...
Ba! nie ma znaczenia czy to jest prawdziwe...w końcu - jak mawiał klasyk - kłamstwo powtórzone tysiąc razy, staje się prawdą. (Dziś nazywa się to: faktem prasowym)

Chrystus piętnuje dwulicowość uczonych w Piśmie za to, że wszystko robią by się ludziom przypodobać...A dziś? Politycy różnych partii przed wyborami stają się gorliwymi katolikami.
Chodzą co niedzielę do kościoła, siadają w pierwszych rzędach, lubią fotografować się z biskupami i jeździć na audiencje do papieża. A potem? Potem wspierają ustawy godzące w podstawowe wartości chrześcijańskie...lub z tchórzostwa wstrzymują się od głosu, gdy toczy się batalia o wpisanie do konstytucji ochrony życia od poczęcia.
Kiedy w życiu publicznym pojawi się ktoś, kto ma odwagę pomyśleć inaczej, zostaje zakrzyczany, nazwany fundamentalistą, fanatykiem lub po prostu idiotą, bo nie umie się ustawić, bo nie prowadzi cynicznych gier. Mogę tu podać dwa przykłady. Pierwszy jest z naszego podwórka - to Marek Jurek, który poświęcił stanowisko drugiej osoby w państwie w imię wartości, jaką jest życie poczęte. Drugi to Rocco Buttiglione - włoski polityk, którego usunięto ze stanowiska Komisarza Unii Europejskiej za niepoprawne politycznie poglądy w kwestii homoseksualizmu.

Cieszy fakt, że są osoby, dla których wartości nie są tylko hasłami, które mają zaprowadzić na stołki, ale są główną zasadą ich życia. Dziś, w czasach, w których rzeczywistość kształtują mainstreamowe media, potrzebni są właśnie tacy ludzie. Warto, więc odpowiedzieć sobie na pytanie: czy ja jestem takim człowiekiem? czy może wolę płynąć z prądem? albo myśleć tylko o tym jak się ustawić? Nikt w końcu nie chce być uznany za fanatyka...Każdy chciałby być "tym fajnym". Tymczasem Jezus wskazuje, że to zła droga...Owszem dostąpienie zaszczytów, zajmowanie stanowisk w życiu publicznym nie jest złe samo w sobie, pod warunkiem, że mamy odpowiednio poukładane priorytety. Żyjemy zasadą: jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest nam miejscu właściwym.

No i należy pamiętać, że faryzeizm może dotknąć każdego z nas...dlatego warto pytać samego siebie o intencję tego, co robię. Dlaczego idę do Kościoła? Czy dlatego by spotkać się z Panem, czy może wyłącznie dlatego by mnie znajomi zobaczyli w nowej kiecce? (tudzież w nowym garniaku)
Czy pomagam w hospicjum, bo chcę spełniać uczynki miłosierdzia, bo czerpię radość z pomagania bliźnim, czy może dlatego by ludzie mówili: jaki on jest szlachetny...i by ego rosło, bo wszyscy mnie chwalą? Warto się nad tym zastanawiać...i może pod tym kątem robić wieczorny rachunek sumienia...To dotyczy nas wszystkich...także mnie, piszącego te słowa...bo nie jestem w niczym lepszy od moich czytelników...

Reasumując. Dzisiejszy fragment uczy nas dwóch rzeczy.

Po pierwsze - obserwować rzeczywistość i odpowiednio dobierać autorytety. Niekoniecznie szukać ich wśród stałych bywalców mediów, ale zwykłych ludzi, których na co dzień być może nie dostrzegamy. Zresztą najlepszym mistrzem i nauczycielem jest Chrystus...i to z Niego warto brać przykład...

Po drugie - uważać by samemu nie popaść w obłudę. Zawsze być autentycznym w tym co się robi i dbać o czystość intencji. Walczyć z postawami konformizmu i oportunizmu. I każdego dnia wzrastać, ucząc się od Najlepszego z Mistrzów.










Komentarze

Magdalena pisze…
Witam znajomego ;) Znowu się spotykamy hehe, przez przypadek kliknęłam i patrzę się - znajoma twarz ;) Piszesz o bardzo interesujących rzeczach, będę tu zaglądać. Pozdrawiam ;)

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.