Piątek. Jr 26,1-9; Ps 69,5.8-10.14; 1 P 1,25; Mt 13,54-58

Dzisiejsze przemyślenia zacznę od fragmentu z proroka Jeremiasza:

(Jr 26,1-9)
Na początku panowania Jojakima, syna Jozjasza, króla judzkiego, Pan skierował następujące słowo do Jeremiasza: To mówi Pan: Stań na dziedzińcu domu Pańskiego i mów do [mieszkańców] wszystkich miast judzkich, którzy przychodzą do domu Pańskiego oddać pokłon, wszystkie słowa, jakie poleciłem ci im oznajmić; nie ujmuj ani słowa! Może posłuchają i zawróci każdy ze swej złej drogi, wtenczas Ja powstrzymam nieszczęście, jakie zamyślam przeciw nim za ich przewrotne postępki. Powiesz im: To mówi Pan: Jeżeli nie będziecie Mi posłuszni, postępując według mojego Prawa, które wam ustanowiłem, [i jeśli nie] będziecie słuchać słów moich sług, proroków, których nieustannie do was posyłam, mimo że jesteście nieposłuszni, zrobię z tym domem podobnie jak z Szilo, a z miasta tego uczynię przekleństwo dla wszystkich narodów ziemi. Kapłani, prorocy i cały lud słyszeli Jeremiasza mówiącego te słowa w domu Pańskim. Gdy zaś Jeremiasz skończył mówić wszystko to, co mu Pan nakazał głosić całemu ludowi, prorocy i cały lud pochwycili go, mówiąc: Musisz umrzeć! Dlaczego prorokowałeś w imię Pana, że się z tym domem stanie to, co z Szilo, a miasto to ulegnie zniszczeniu i pozostanie niezamieszkałe? Cały lud zgromadził się dokoła Jeremiasza w domu Pańskim.


W ostatnich dniach ta księga prorocka nam towarzyszy w czasie czytań mszalnych.
I codziennie można było odnaleźć we fragmencie na dany dzień jakieś ważne myśli...
ale chcę się zatrzymać nad dzisiejszą perykopą. Pan kieruje słowa do Jeremiasza, w których napomina wszystkie miasta judzkie, by zawróciły ze złej drogi postępowania. - czyli by się nawróciły. Łatwo się domyślić, że czasy, w których żył Jeremiasz były trudne...
Państwo było podzielone...praktycznie cały czas toczyły się jakieś wojny. Królowie wchodzili w sojusze z państwami pogańskimi i zaszczepiali tamtejsze religie...Bóg nie może na ten rozpad patrzeć i powołuje kolejnych proroków...Jeremiasz idzie, więc głosić nawrócenie...ostrzegając przy tym, że jeżeli mieszkańcy miast judzkich będą nieposłuszni, Pan ześle na nich karę...i przywołuje wydarzenie z miasta Szilo.
Jednak kapłani, prorocy i cały lud nie chcą go słuchać...Słowa Jeremiasza są dla nich niewygodne.
Gotowi są go zabić, bo prorokuje przeciwko nim. Krzyczą do niego: musisz umrzeć!
Przerażający obrazek...ale jednocześnie bardzo bliski współczesnym czasom...
Ilu kapłanów, biskupów...także sam papież głoszą...a jakie są reakcje? Czy lud jest dziś posłuszny słowom pasterzy Kościoła? Nie! Wręcz przeciwnie...
Jest taki sam bunt jak wtedy...w czasach Jeremiasza...
Wprawdzie dziś nikt nie chce mordować kapłanów...przynajmniej nie w tej części świata
ale wszelkiego rodzaju ataki medialne są często gorsze niż ciosy zadawane nożem.
Głoszenie Słów Boga jest ryzykowne...nie każdy przyjmie je z radością i otwartością...
nie każdy zacznie je wcielać w życie...nie każdy podejmie drogę nawrócenia...
zawsze trzeba być gotowym na to, że może polecieć w naszą stronę raniące słowo...a czasem może i kamień...Taki jest los ucznia Chrystusa, który również doświadczał wielkich porażek ewangelizacyjnych...i to w rodzinnych stronach.
O tym mówi Ewangelia.


(Mt 13,54-58)
Jezus przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.


Kiedy nauczał w rodzinnym mieście, Jego współziomkowie dziwili się...
Skąd On to ma...Skąd ta mądrość? Kim On jest? Że nas poucza...
Przecież my Go znamy...od dziecka...dorastał tu...biegał po tych ulicach...
Znamy Jego Matkę...znamy Jego ciotkę...Tam jest warsztat Jego ojca...
Jak On śmie wyskakiwać nam z jakimiś przemowami...
To niesamowite...

Powątpiewanie w Boską Misję Chrystusa, tylko dlatego, że dorastał wśród nich...
No tak...w umysłach takiego prostego ludku...Mesjasz to jest ktoś...Wielki król...
On przybyłby na złotym rydwanie...Mesjaszem przecież nie może być nasz sąsiad...
To absurd...

Znamy to? Obca nam jest ta sytuacja?
Ile razy my słyszeliśmy: kim ty jesteś, żeby nas pouczać...
Masz mleko pod nosem...My dobrze wiemy, co mamy robić, jak mamy żyć...
Jak będziemy chcieli kazań posłuchać, pójdziemy do kościoła...
To takie delikatne przykłady z naszego życia...
Coś co może nas spotykać w codziennych rozmowach o Bogu...

Wiele osób może nas słuchać...część być może nawet nam podziękuje za piękne świadectwo
i Chwała Panu za to...
ale kiedy pojedziemy w rodzinne strony...impreza rodzinna...wszystkie ciotki, babki itp
no i znajdujemy się w sytuacji, że trzeba dać świadectwo...trzeba ewangelizować...
bądźmy gotowi, że możemy napotkać na opór...albo parę niemiłych słów...
Jezus powiedział: wszystko to, czego doświadczyłem i wy doświadczycie...
więc prędzej czy później spotka nas sytuacja, że staniemy wśród dobrze nam znanych osób, a one będą szemrać, mówiąc: kim on jest...żeby się wymądrzał...przecież go znamy...dorastał tutaj...
znamy jego rodzinę...jakie, więc ma prawo by nas tutaj pouczać...kto jak kto, ale on niech sobie daruje...

czy jesteśmy na to gotowi? na próbę, jaką musi przejść uczeń głoszący Ewangelię wśród współziomków? Ja chcę być gotowy...dlatego też chcę modlić się o tę gotowość...
i o to by Pan był ze mną, gdy nadejdzie taki moment...Bym mógł dać świadectwo...
I by to świadectwo komuś pomogło...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.