Piątek. Oz 14,2-10; Ps 51,3-4.8-9.12-13.17; J 14,26; Mt 10,16-23
(Mt 10,16-23)
Jezus powiedział do swoich apostołów: Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy.
Dziś kontynuujemy fragmenty z Ewangelii Mateusza, w których Jezus daje uczniom polecenia i ostrzeżenia dotyczące głoszenia Dobrej Nowiny. Dziś czytamy coś, co mogłoby nas zniechęcić...Mianowicie pójście na świat i głoszenie Ewangelii nie będzie przysłowiową "bułką z masłem". Jezusowi tutaj daleko do specjalisty od PR, ale rozwiewa wszelkie wątpliwości: ewangelizacja to szalenie niebezpieczne zadanie. To posłanie owiec między wilki...Pójście do świata złowrogiego...do świata, który nie chce słuchać przesłania miłości, przesłania prawdy i zbawienia...Bo ten świat jest przepełniony grzechem...
Każdy kto pójdzie do tego świata z imieniem Jezus na ustach raczej nie spotka się z gorącym przywitaniem chlebem i solą...natomiast: "będą was wydawać sądom, będą was biczować, przed królów i namiestników będą was wodzić z mego powodu"... "brat wyda brata na śmierć i ojciec syna...dzieci powstaną przeciw rodzicom"..."będziecie w nienawiści u wszystkich..."
ale to nie jest powód do tego by zostać w domu i śpiewać sobie w bezpiecznym pokoiku pieśni, które mówią o tym, że Jezus jest Panem...
cały sens naszej wiary...naszego powołania do bycia uczniem Chrystusa jest właśnie wyjście do ludzi.
Tak jak apostołowie po zesłaniu Ducha Św. Najpierw byli zamknięci...potem wyszli...i głosili...z mocą.
Dziś jest wyjść równie trudno jak 2000 lat temu...czasy są nawet gorsze...
Współcześnie może nikt Cię nie zabije...nie w tej części świata (choć są kraje gdzie za Chrystusa można przelać krew i w XXI wieku) ale możesz zostać "naznaczony"...Jeśli autentycznie wierzysz, bądź pewien, że przestaniesz należeć do tak zwanej "śmietanki towarzyskiej". Nawet rodzina będzie na Ciebie dziwnie patrzeć, stukać się w czoło i mówić coś o "sektach".
Dziś modne jest słuchanie Nergala, dziś Doda może gadać o prorokach "naprutych winem" i nikt jej za to krzywdy nie zrobi...Dziś taka pseudoarystka jak Nieznalska może powiesić genitalia na krzyżu a mainstream zapieje z zachwytu nad jej ekspresją artystyczną...
Dziś krzyż będzie znikał z miejsc publicznych, bo kuje w oczy ateistów i różnej maści innowierców...
Dziś nawet stewardesa nie może mieć "biżuterii religijnej"...bo inaczej niech żegna się z pracą.
Współcześnie może nikt Cię nie zabije...nie pobije...ale grozi Ci śmierć towarzyska, bo kto by chciał się zadawać z "katolem" i "moherem"... przecież świat tak poszedł do przodu....a religia jest dla słabych, chorych, upośledzonych, w depresji...i różnych innych dziwnych ludzi....
młodzi, wykształceni i z dużych ośrodków miejskich nie chodzą do kościoła, nie słuchają smętów księży
a biblię traktują jako opowieść fantasy...
Chrystus jednak daje nam pouczenie: bądźcie roztropni jak węże a nieskazitelni jak gołębie...
Co znaczy to polecenie? Ja rozumiem je tak, że mamy w równym stopniu kierować się sercem jak i rozumem. To, że jesteśmy uczniami Chrystusa...i mamy spełniać przykazania miłości Boga i bliźniego,
miłować się wzajemnie jak Jezus nas umiłował...Ba! miłować nieprzyjaciół i dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą...to wszystko nie znaczy, że mamy się bez zająknięcia pozwolić - za przeproszeniem - zarżnąć.
Mamy kierować się roztropnością...Czym jest roztropność? Sięgnę do Katechizmu Kościoła Katolickiego:
"Roztropność jest cnotą, która uzdalnia rozum praktyczny do rozeznawania w każdej okoliczności naszego prawdziwego dobra i do wyboru właściwych środków do jego pełnienia. (...) Roztropność jest "prawą zasadą działania", jak za Arystotelesem pisze św. Tomasz. Nie należy jej mylić ani z nieśmiałością czy strachem, ani z dwulicowością czy udawaniem. Jest nazywana auriga virtutum: kieruje ona innymi cnotami, wskazując im zasadę i miarę. Roztropność kieruje bezpośrednio sądem sumienia. Człowiek roztropny decyduje o swoim postępowaniu i porządkuje je, kierując się tym sądem. Dzięki tej cnocie bezbłędnie stosujemy zasady moralne do poszczególnych przypadków i przezwyciężamy wątpliwości odnośnie do dobra, które należy czynić, i zła, którego należy unikać". (KKK 1806)
Powtarzając: roztropność jest taką cnotą, dzięki której możemy rozeznawać nasze dobro...
w każdej okoliczności...a dzięki temu rozeznaniu wybrać odpowiednie środki aby to dobro zrealizować.
Wydaje się proste, ale czy zawsze postępujemy roztropnie? Niech każdy odpowie sobie sam, czy w swoim głoszeniu Chrystusa wykazuje pewną roztropność, bo owszem ewangelizacja jest dobrem...i nie można jej zaprzestać, bo św.Paweł pisał: Biada mi gdybym nie głosił Ewangelii...Ale Jezus podkreśla by wykazywać się przy tym roztropnością...bo są sytuację, w których lepiej zaniechać, wycofać się, poczekać na stosowny moment...
Czego jeszcze dowiaduję się z dzisiejszego fragmentu: W owej godzinie nie martwcie się, co macie mówić...
gdyż nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty będzie przez was przemawiał...jak to skomentuję? skinieniem głowy oznaczającym potwierdzenie....miałem przynajmniej kilka okazji być świadkiem takiej sytuacji, gdy ktoś spośród moich znajomych postawiony pod murem, dawał świadectwo w sposób tak jasny i klarowny, że można było być pewnym tego, że to jest Boże Natchnienie...ja też miałem taką sytuację...przynajmniej raz i mogę tylko powiedzieć: za to Chwała Panu!
No i ostatnia myśl: Kto wytrwa do końca - będzie zbawiony...
więc jest i obietnica...to nie jest tylko "postraszenie"... czy "próba zniechęcenia"...
Zresztą...Jezus ma zawsze odpowiedź na każde z tych zagrożeń...
Bo owszem będą nas ciągnąć po sądach, namiestnikach, będą zamykać w więzieniach, zwalniać z pracy itp itd...ale nie martwmy się: w złej godzinie...Sam Duch Święty wesprze nas i da nam "gadane"...
To będzie coś niesamowitego...Dzięki Jego interwencji nasze świadectwo naprawdę nabierze mocy...
i wybrniemy z każdej trudnej sytuacji...
i dalej...owszem będą problemy...nawet w rodzinie...i lekko nie będzie, kiedy zdecydujemy się głosić.
sporo włosów na głowie pewnie nam osiwieje, kiedy poznamy jak bardzo niechętni, pełni nienawiści i złości
i innych negatywnych emocji będą ludzie, którym będziemy ogłaszać Chwałę Jezusa...
ale nie martwmy się: kto wytrwa do końca - będzie zbawiony....
i tego się trzymać trzeba
Komentarze
Prześlij komentarz