Wtorek. 2 Krl 19,9b-11.14-21.31-35a.36; Ps 48,2-4.10-11; Ps 25,4b.5; Mt 7,6.12-14


(Mt 7,6.12-14)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.

Wczoraj wspomniałem jednym zdaniem o złotej zasadzie postępowania...Dziś w Ewangelii o niej czytamy.
Cokolwiek chcecie by wam czyniono i wy czyńcie. Ale ten dzisiejszy fragment niesie jeszcze wiele ważnych treści, które mogą nieco szokować. Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie pereł przed świnie.
Co to znaczy? Że nie każdy jest godzien naszych wysiłków...naszych poświęceń...Są ludzie, którzy nasz trud głoszenia Ewangelii skwitują cynicznym uśmiechem lub postukaniem się w czoło...w najlepszy wypadku...

Oczywiście Głosić Ewangelię powinniśmy w każdej sytuacji...w każdych okolicznościach...Ale jednocześnie musimy być świadomi, że nie każdy przyjmie nas z otwartymi rękami...Świnie i Psy to nie są grzesznicy w ogóle...bo jak Chrystus został posłany do grzeszników tak i my jesteśmy posłani...także i my przecież jesteśmy grzeszni...
Myślę, że w tym ujęciu chodzi o ludzi zepsutych do granic możliwości - zamkniętych na siedem spustów na Łaskę Bożą...ewidentnie odrzucającym Dobrą Nowinę...W takim wypadku próba ewangelizowania na siłę może stać się właśnie rzucaniem pereł przed świnie...tacy ludzie nie zrozumieją, nie docenią naszych trudów...i jeszcze nam się za to dostanie: dosłownie lub w przenośni...

A złota zasada postępowania? W Polsce mówi się: nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe...
I w tym przysłowiu streszcza się to, co powiedział Chrystus...Każdy z nas chciałby być lubiany, szanowany, chciałby by sąsiedzi mówili mu dzień dobry, panie w sklepie słodko się uśmiechały...i w ogóle żeby był ogólny chill out...ale co robimy my...by tak właśnie było...
Jeżeli ja krzywo patrzę na wszystkich wokoło, to nie mam powodów do zdziwień, że ludzie na mnie warczą.
Jeżeli z optymizmem idę przez życie, uśmiecham się, witam każdy dzień i napotkanego człowieka z radością to wszystko od razu jest widziane w innym świetle...I nie chodzi mi tutaj o ekstremalny optymizm i chodzenie z "bananem" na twarzy...24/7...ale o pewne - nazwijmy to - "amerykańskie" podejście...czyli wszystko OK.

 Kolejne i ostatnie zalecenie z tego fragmentu na dziś: wchodźcie przez ciasną bramę...
To dość trudne zalecenie...bo w zasadzie chyba każdy z nas marzy sobie o minimalnym luksusie...
Szeroka brama prowadzi do zguby...Rozumiem to tak, że dążenie do ekstremalnego luksusu życia...za wszelką cenę...kosztem drugiego człowieka i -przede wszystkim - Boga i Jego przykazań...prowadzi do zguby...Przejście przez wąską bramę wymaga wysiłku, podjęcia trudu, wyrzeczeń...Szeroka to branie wszystkiego, na co ma się ochotę..."szwedzki stół"...zero wysiłku...pełen luz...unikanie cierpienia...
Spójrzmy na dzisiejszy świat...Jaką drogę lansuje? Wystarczy spojrzeć na reklamy, przejrzeć kolorowe pisemka...Ból, śmierć, cierpienie...umartwianie się...to wszystko jest temat tabu...bądź dobry materiał na sensację dnia...Ale przede wszystkim mówi się o luksusie, nowych gadżetach, które każdy z nas musi mieć, uśmiechnięte modelki reklamują kosmetyki, które zatrzymają proces starzenia się...itp itd...
Szeroka brama na maxa...

Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy.