Ja jestem prawdziwym krzewem winnym (...) Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.

17 MAJA 2017
Środa
Dzisiejsze czytania: Dz 15,1-6; Ps 122,1-2.4-5; J 15,4.5b; J 15,1-8

(J 15,1-8) - kliknij aby przeczytać.

Dziś słuchamy fragmentu Ewangelii, w którym Jezus porównuje się do winnego krzewu. Jest to piękny obraz, który pokazuje łączność latorośli z winnym krzewem. Tak właśnie my powinniśmy być zjednoczeni z Chrystusem. Żaden liść ani gałązka nie są samowystarczalne. To dzięki winnemu krzewowi mogą czerpać siłę do wzrostu. Dzięki niemu żyją. Podobnie jest z nami i naszą relacją z Jezusem.

To dzięki Niemu mamy siłę do stawiania czoła codziennym przeciwnościom życia. To On jest (a przynajmniej powinien być) fundamentem naszego życia, bo przecież dzięki Niemu żyjemy. Jego decyzja o poświęceniu się dla nas, otworzyła nam drogę do zbawienia.

Każda gałązka, liść, które spadną na ziemię prędzej czy później zwiędną, uschną i nadają się tylko do wyrzucenia na śmietnik. Z nami będzie podobnie. Jeśli odłączymy się od Chrystusa - źródła naszego życia, zwiędniemy... nasze życie duchowe stanie się jak zgniły liść, który spadł z drzewa.

Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Latorośl nie może wydać owocu sama z siebie. Tak samo my nie możemy zbawić się własnymi siłami. Choćbyśmy byli najsilniejsi, najzdolniejsi, najbardziej atrakcyjni fizycznie itp...nie damy rady bez Chrystusa. Tylko trwając w jedności z Nim możemy wydać owoce...możemy wspinać się na wyższy poziom naszego życia duchowego. Kiedy odłączmy się od Jezusa...dzieje się z nami to, co z gałązką, która zostaje oderwana od krzewu.

Trwajcie we mnie - a Ja w was trwać będę potrzeba trwania na dobre i na złe w każdej sytuacji życiowej. Nie można w momencie kryzysów "rzucać focha" mówiąc: "Jezu nie pomogłeś...to teraz będę sobie radzić sam"....To trwanie...to jeden z fundamentów. A ciężko jest trwać czasem bardzo długo...czasem całe życie...i ćwiczyć się w cierpliwości... i posłuszeństwie...Dostajemy jednak zapewnienie, że jeśli trwać będziemy...Jezus trwać będzie w nas... Takie sprzężenie zwrotne... jak my się oddalimy...na własne życzenie oderwiemy się od krzewu...to po nas... w konsekwencji więdniemy...bo nie mamy skąd czerpać "soków".

Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jak się kończy życie w oderwaniu od Jezusa? Widzimy w powyższym zdaniu... Kto nie trwa w Nim, zostanie odrzucony...A co się dzieje z odrzuconymi gałązkami, latoroślami? Usychają. Nawet gdyby je włożyć do wody...do wazonu...to nie przetrwają długo...Bo nie mają korzenia... Nie mają skąd czerpać wartości odżywczych...Podobnie my...kiedy odłączymy się od Jezusa...koniec z nami. Duchowo będziemy się nadawać tylko na śmietnik... To mocne słowa...ale nie ma co się łudzić...że bez trwania w Jezusie damy radę...

Na koniec kilka pytań do refleksji: Czy trwam w Bogu? Czy trwam w Jezusie? Jaka więź łączy mnie z Jezusem dziś? Skąd czerpię życiodajne soki do mojej aktywności, działania? Czy widzę moją pracę, moje zaangażowanie w kontekście całego winnego krzewu, albo nawet winnicy, której jest częścią? Jakich doświadczam obaw, frustracji, napięć związanych z moją aktywnością? Czy czuję się cząstką Kościoła, czy raczej jestem outsiderem? Czy moje trwanie w Bogu owocuje w codziennym życiu? Jakie owoce przynosi moje życie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.