Bądź jak Andrzej...

PiątekDzisiejsze czytania: 1 J 3,7-10; Ps 98,1.7-9; Hbr 1,1-2; J 1,35-42



Dziś chciałbym zatrzymać się na fragmencie z Ewangelii wg. św. Jana. O czym mówi ten fragment?
Mówiąc najprościej: O powołaniu pierwszych uczniów...Ale może przejdę do konkretów i przytoczę tekst na dziś:

(J 1,35-42)
Jan Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: Oto Baranek Boży. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: Znaleźliśmy Mesjasza - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas - to znaczy: Piotr.

Zatrzymajmy się na moment przy opisywanych przez Jana scenach.
Jan Chrzciciel stoi ze swoimi uczniami...a obok przechodzi Jezus. Widząc przechodzącego Jezusa, Jan mówi:
Oto Baranek Boży...Wskazuje swoim uczniom na Jezusa mówiąc: To On...To Jego zapowiadałem...
Uczniowie natychmiast opuszczają Jana i idą za Jezusem...
To wyraz niesamowitej pokory ze strony Jana Chrzciciela...usunąć się w cień...
pozwolić odejść swoim uczniom, by poszli za innym nauczycielem...a raczej: Nauczycielem.
To także swego rodzaju wskazanie dla nas...mamy wokół siebie ludzi, dla których jesteśmy wzorem...
duchowymi przewodnikami...opowiadamy im o Bogu...i o Jezusie...
Ale przychodzi czas, kiedy musimy im pozwolić odejść...by sami mogli za Nim iść...
My mamy do Niego prowadzić innych...ale my nie jesteśmy Nim...
Tę sytuację można też odwrócić...posłużę się przykładem...
Wiele lat temu w mojej parafii był charyzmatyczny ksiądz...przyciągnął ogromną grupę młodzieży.
Stworzył jedną z największych w mieście wspólnot oazowych...Ale pewnego dnia został przeniesiony do innej parafii...Dla wspólnoty był to koniec...Rozpadła się...i do dziś nie może się podźwignąć...
Czy ten przykład jest Wam znajomy? Tak się zdarza...Wtedy gdy duchowy opiekun staje się ważniejszy od Jezusa...Kiedy on jest spoiwem...a Jezus jest dodatkiem...Nie tak to powinno wyglądać...

Ale przejdźmy dalej...
Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Uczniowie Jana natychmiast idą za Jezusem...To wskazanie im Baranka Bożego jest motorem do działania...do podjęcia radykalnej decyzji...Zawsze kiedy ktoś wskazuje Ci Jezusa stajesz pod podobnym wyborem...Zostawić wszystko, co dotychczas było Twoim życiem...i rozpoczęcie czegoś nowego...
Czegoś, co jest -być może - początkiem największej Przygody Twojego życia...
Albo...zachowanie status quo...stanie w miejscu...
Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie?
W naszym życiu również dochodzi do sytuacji, gdy Jezus odwraca się i pyta: Czego szukasz?
Nie wystarczy bowiem pójść za Nim...Bez przemyślenia...bez refleksji nas sensem tej drogi.
Idąc za Nim...musisz mieć sprecyzowany cel...Dokąd chcesz iść...a w konsekwencji: dokąd chcesz dojść?
Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego.
Uczniowie odpowiedzieli pytając: Gdzie mieszkasz...I wtedy Jezus mówi: Chodźcie a zobaczycie...
Tym samym Jezus zaprasza ich do siebie...Zaproszenie do domu to ważny krok...
W końcu nie zapraszasz do siebie "byle kogo"...Nie mówisz pierwszej lepszej osobie spotkanej na ulicy:
"chodź do mnie na kawę". Zapraszasz do domu osobę, która jest dla Ciebie ważna...z którą chcesz budować relację przyjaźni...To Jezusowe "Chodźcie a zobaczycie" to zaproszenie do wspólnoty...
to zaproszenie do budowania relacji...Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Uczniowie poszli za Nim...zobaczyli, gdzie mieszka...i już zostali...Tak rodziła się wspólnota...

Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: Znaleźliśmy Mesjasza - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. W tym fragmencie poznajemy Andrzeja...Jest on patronem Szkół Nowej Ewangelizacji. Dlaczego? Na to pytanie odpowiadają kolejne zdania...Andrzej idzie do swojego brata...
I mówi mu: słuchaj! spotkaliśmy Jezusa. On jest Mesjaszem...chodź ze mną...przedstawię Ci Go...
Może i Ty zostaniesz Jego uczniem...Spotkanie z Jezusem to ważne wydarzenie w naszym życiu.
I nie możemy tych przeżyć zostawiać dla siebie. Każdy kto spotkał Go osobiście, chce podzielić się tym z najbliższymi. Chce opowiadać o Nim swoim przyjaciołom...I zaprowadzić ich do Niego.
Tak postępuje Andrzej...Idzie podzielić się z bratem tym, że spotkał Chrystusa.
Co się dzieje dalej? A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas - to znaczy: Piotr.

To zaskakujące, co robi Jezus...
Andrzej przyprowadza swojego brata a Jezus nie mówi: Andrzej...dobrze się spisałeś.
Jesteś dobry...masz u mnie plusa...
Ale zwraca się do Szymona. - Ty jesteś Szymon, ale będziesz się nazywać Piotr...
A Piotr znaczy Skała...W starożytnych kulturach imię było równoznaczne z tożsamością.
Zmiana imienia = zmiana tożsamości.
W Biblii kilka razy pojawia się "rytuał" zmiany imienia.
Bóg mówi: Byłeś Abram, będziesz Abraham.
Byłeś Jakub, będziesz Izrael...
Kiedy żona Jakuba nadaje jednemu z synów imię Benoi (Syn mojej boleści)
Jakub zmienia je na Beniamin (Syn mojej prawicy)
Widzimy zatem jak ważne jest to nadanie Szymonowi nowego imienia...

Co to znaczy dla nas?
Kiedy przyprowadzimy innych do Jezusa...On może posłużyć się nimi w zupełnie niespodziewany sposób.
Może nam się wydawać, że przyprowadzając do Niego naszych braci, nabijemy sobie jakieś punkty "tam na Górze"...Jednak Bóg może mieć zupełnie inne plany...I to właśnie ci, których przyprowadzamy mogą okazać się w przyszłości wielkimi apostołami...a nawet świętymi...a my do końca pozostaniemy "pokornymi pracownikami winnicy Pana". (jak określił siebie Benedykt XVI)
I właśnie tak powinno wyglądać nasze ewangelizowanie...
Mamy być jak Andrzej...
Przyprowadzać do Jezusa innych...nie licząc przy tym na pochwały czy gratyfikacje...

Czy tak właśnie postępujemy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.