Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.

V niedziela Wielkiego Postu

 Dzisiejsze czytania: Ez 37,12-14; Ps 130,1-8; Rz 8,8-11; J 11,25a.26; J 11,1-45

(J 11,1-45)
Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz? Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić. Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć. Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: Nauczyciel jest i woła cię. Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać. A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

 W Ewangelii na dziś wsłuchujemy się historię wskrzeszenia Łazarza. Jak widać powyżej, jest to fragment bardzo obszerny i bogaty w treść. Chciałbym, więc skupić się na kilku ważnych myślach, z Ewangelii wg. św. Jana. Na samym początku dowiadujemy się o chorobie Łazarza, który był przyjacielem Jezusa. 
Jezus mówi: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Choroba, która wydaje się być porażką, (z ludzkiego punktu widzenia) dla Jezusa jest pretekstem do objawienia jeszcze większej chwały Bożej. W ówczesnej kulturze, (ale zapewne i dzisiaj też) jest takie myślenie, że zdrowie jest oznaką Bożego Błogosławieństwa. Ten, któremu się dobrze żyje, jest pod szczególną opieką Boga. A choroba, cierpienie, śmierć to oznaka przekleństwa... oznaka, że Bóg odwrócił się od takiej osoby. Tymczasem jest inaczej. Jezus mówi: Choroba ta zmierza ku chwale Bożej. Bo dzięki niej objawi się większa Chwała Boga. Podobne zdanie wypowiada Jezus, gdy uczniowie pytają go o niewidomego od urodzenia.( "Nie zgrzeszył ani on, ani jego rodzice, ale stało się to, by objawiła się jeszcze większa chwała Boża"). Czy w ten sposób patrzymy na nasze porażki? Czy w ten sposób patrzymy na chorobę, śmierć, cierpienie... przygniatające nas lęki, poczucie osamotnienia itp. Czy potrafimy oddać Bogu Chwałę w tych rzeczywistościach? Czy wierzymy, że Bóg ma moc... By przemieniać to wszystko tak, jak tylko On chce. I Jego plan jest lepszy od naszych planów? Jeżeli nie... To nawróćmy nasze myślenie... I uczmy się patrzeć na to, co nas przygniata, dołuje, smuci, boli... uczmy się patrzeć na to przez pryzmat chwały Bożej, która ma się przez te rzeczywistości objawić. 

W tym fragmencie jest jeszcze jeden fakt, na który warto zwrócić uwagę. Czytam: Jezus miłował Martę, jej siostrę i Łazarza. Byli Jego przyjaciółmi. A jednak... nie poszedł od razu do nich, ale czekał dwa dni.
Dlaczego? Dlaczego nie zainterweniował natychmiast? Odpowiedź zdaje się być w Jego wcześniejszej wypowiedzi. "Aby Syn Boży został otoczony chwałą". Często mamy wrażenie, że Bóg ociąga się z odpowiedzią na nasze modlitwy. Często zdaje się, że tak długo czekamy na cud w naszym życiu, a on nie nadchodzi. Ale Bóg wie, co robi. Jezus nie idzie od razu, bo zna serca ludzi... Wie, że są zatwardziałe i potrzeba czasem bardzo mocnego dowodu, by je poruszyć. Oczywiście On działa cały czas i w naszym życiu. Dyskretnie pomaga nam, podnosi nas... Ale nie ingeruje w naszą wolność. Pozwala nam upadać, czasem bardzo nisko. I kiedy przychodzi do naszego życia i działa w nim z mocą, wtedy mamy jeszcze większą pewność, że te cuda, których doświadczamy, to nie nasza moc, nie nasza siła... Ale to sam Bóg.
Podobnie jest i tu... Owszem Jezus mógł przyjść natychmiast, uzdrowić Łazarza tak po prostu, ale byłby to wtedy jeden z wielu cudów... I nikogo by nie wzruszył, bo przecież to oczywiste, że Jezus przychodzi do najlepszego przyjaciela, by go uzdrowić. Skoro pomagał tylu obcym, to dlaczego nie miałby przyjść do przyjaciela. I taki cud, byłby... pospolity. 

Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Ten fragment przybliża nam wydarzenia, kiedy Jezus już dociera do Betanii. Łazarz nie żyje od czterech dni. Jezus wiedział, że on umarł, mówi o tym do uczniów. Choć posługuje się symbolem.
 Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić. Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Mamy wyraźnie podkreślone, po raz kolejny. Że to, co się stanie, ma na celu podbudowanie wiary. Stało się to, byście uwierzyli. 

W dalszej części tego fragmentu Ewangelii, mamy dialog z Martą. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. Z pierwszych jej zdań wydawać się może, że Marta robi wyrzut Jezusowi... Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Widać w tym takie typowo ludzkie myślenie, że Bóg uczyni cud "na naszą miarę", ale zaraz potem Marta dopowiada. Wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek Go poprosisz. Jest w niej ufność, że Jezus może uczynić cud. Nie wie jeszcze do końca jaki, ale pokłada nadzieję w Jezusie. Jest w tej postawie jakiś wzór do naśladowania. "Panie nie odpowiedziałeś na moje modlitwy w taki sposób, w jaki chciałem, ale bądź wola Twoja i niech się Twoje imię święci. Twoją chwałę ogłaszam w tych moich problemach. Wiem, że wyprowadzisz z tego jakieś dobro. Nie wiem do końca jakie, ale ufam Ci, bo wiem, że jesteś Bogiem wiernym". Czy modlimy się w taki sposób? Jezus odpowiada Marcie: Brat twój zmartwychwstanie. To wspaniała obietnica, ale Marta nie odczytuje jej dosłownie. To takie odwrócenie pewnego sposobu myślenia. Często Jezus posługiwał się symbolami, które ludzie odczytywali dosłownie. Tym razem Jezus mówi dosłownie, ale Marta patrzy przez pryzmat symboli, przez pryzmat prawd wiary. Odpowiada więc: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. To jedna z podstawowych prawd wiary. My również wierzymy w ciała zmartwychwstanie, ale czy wierzymy w to, że Jezus ma moc wskrzesić tych, którzy umarli? Czy wierzymy w to, że ma moc wyzwolić z bagna grzechu tych, którzy już są spisani na straty? Którzy mimo że żyją, są jakby umarłymi? Jezus mówi:  Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Marta wyznaję wiarę w zmartwychwstanie, ale Jezus przenosi środek ciężkości... To On jest zmartwychwstaniem. I to przez wiarę w Jezusa otrzymujemy życie wieczne.
To nie jest kwestia przyszłości. Kto wyznaje wiarę, już został zbawiony. A to zbawienie dokonuje się z łaski. "Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, żyć będzie na wieki". I to życie nie będzie kiedyś tam, ale już teraz. Jezus chce Ci dać życie wieczne już dziś... Czy wierzysz w to? Marta wyznała wiarę: Tak Panie! ja wciąż wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży. 

 A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? Jezus zapłakał nad grobem Łazarza. Wierzymy, że Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Nie są Mu obce ludzkie uczucia. Choć wie, że może dokonać cudu i wskrzesić swojego przyjaciela, to jednak płacze nad jego grobem. Jest wzruszony. A Żydzi to widzą... i stwierdzają "oto jak go miłował". Pojawia się też wśród nich to typowo ludzkie myślenie, o którym już napisałem nieco wyżej. Czy ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? To zamykanie Boga w ciasnych ramach. Ograniczanie Jego mocy. Mówienie, że cud powinien zostać dokonany w jeden konkretny sposób. Oni nie wyobrażali sobie, że może stać się coś ponad ich rozumienie. Jasne... chory może odzyskać zdrowie, ale śmierć jest końcem. I chociaż starotestamentalni prorocy dokonywali cudu wskrzeszenia, to jednak Żydzi nie dopuszczają takiej możliwości, że Jezus może dokonać czegoś takiego, przecież to już cztery dni jak Łazarz nie żyje.  Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. No właśnie... Łazarz leży w grobie cztery dni, dlatego prośba Jezusa, by usunąć kamień wydaje się być... szalona. Marta mówi: Panie, już cuchnie. To wszystko jest wbrew logice. Jak może powstać z martwych ktoś, kto już się rozkłada? Znowu schematy myślowe, znowu zamykanie Boga w ciasnych ramkach. Jezus odpowiada: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?
Jak często my, pozwalamy sobie na zbyt wiele logiki, a tak mało polegamy na Bogu i Jego mocy, która jest nieograniczona. On może wyrwać nas z największej otchłani naszych problemów, grzechów, ograniczeń.
Im gorzej, tym lepiej... chciałoby się rzecz... Tylko potrzeba nam wiary... I ogłaszania Bożej Chwały nad naszymi problemami... cierpieniami... zmartwieniami...
nawet nad chorobą i śmiercią...

Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Jezus modli się... Wysławia Ojca... Choć ma moc dokonać cudu, to jednak dziękuje Ojcu... Co ciekawe w swojej modlitwie mówi: Dziękuję, żeś mnie wysłuchał... Ale przecież jeszcze nic się nie stało. Niech nasza modlitwa będzie podobna. Gdy o coś prosimy, jednocześnie już dziękujmy. Mając silną wiarę, że Bóg już dokonuje cudu, choć jeszcze go nie widzimy. 

 To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Jezus woła: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I zmarły powstaje z martwych. Wszyscy są poruszeni. I - jak pisze ap. Jan - Wielu uwierzyło w Niego. Także i my miejmy wiarę, że Jezus może wskrzesić w nas to, co umarłe. Nasze grzechy, prowadzą nas do śmierci. Zerwania z grzechem, to początek nowego życia. Jezus mówi: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. To On nas prowadzi ku życiu wiecznemu. Jeśli podejmujemy decyzję wyboru Jezusa i idziemy z Nim, to nieszczęścia, choroby, cierpienie, nie będą nas prowadzić ku śmierci, ale ku Chwale Bożej. I takiego życia zapragnijmy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.